Grała ekstraklasa

Legia niespodziewanie przegrała na Łazienkowskiej 1:2 ze Śląskiem

Aktualizacja: 12.03.2011 02:10 Publikacja: 11.03.2011 22:30

Grała ekstraklasa

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Piłkarze Legii nie mogli sobie wymarzyć lepszego początku. Przestraszeni obrońcy Śląska popełniali sporo błędów, wybijali piłkę aby dalej od bramki. Ariel Borysiuk przewidział taką sytuację i z ponad 20 metrów trafił z woleja w samo okienko.

W ciągu następnych 15 minut gospodarze powinni zdobyć jeszcze dwa gole. Pierwszą z tych sytuacji po podaniu od Michała Hubnika zmarnował Manu. Drugą – Miroslav Radović. Serb po dośrodkowaniu Jakuba Wawrzyniaka strzelał głową, ale piłka przeleciała obok słupka. Przez pierwsze pół godziny na stadionie trwała fiesta.

Kolejne bramki przy słabej grze obrony Śląska wydawały się nieuniknione. Kibice, którzy w ostatniej chwili się dowiedzieli, że kara zamknięcia trybuny północnej został odłożona, zajęli ją w trzech czwartych. Tym razem było miło i przyjemnie.

Do 28. minuty. Przestraszony Śląsk był groźny tylko przy rzutach wolnych, wykonywanych przez Sebastiana Milę. Po jednym z nich obrońcy Legii wybili piłkę na skrzydło, stamtąd wróciła ona na pole bramkowe, skąd Przemysław Kaźmierczak trafił z woleja tak, że nie tylko bramkarz Wojciech Skaba nie miał szans na obronę, ale siatka ledwo utrzymała piłkę.

Od tej pory wszystko się zmieniło. Legioniści stracili rezon, a wraz z nim o mało także i gola. Powinien go zdobyć Piotr Ćwielong, nieumiejętnie łapany na spalonego. Piłka po jego strzale w sytuacji sam na sam ze Skabą przeleciała obok słupka. Druga połowa zaczęła się od dwóch znakomitych interwencji bramkarza Śląska Mariana Kelemena, broniącego po wolnym Jakuba Rzeźniczaka i dobitce Michała Kucharczyka.

Dwie minuty później było już 2:1 dla Śląska, po kontrze i przepięknym uderzeniu Sebastiana Mili, piłkarza, który kiedyś, grając w Płocku, marzył o Legii i pod koszulkę klubową wkładał T-shirt z literą L.

Kiedy Rzeźniczak sfaulował Ćwielonga i sędzia podyktował karnego, trener Orest Lenczyk odwrócił się przestraszony w stronę trybun, nie chcąc oglądać pogromu Legii. Ale Kaźmierczak trafił z 11 metrów w górne rzędy trybuny północnej i trenerowi ulżyło. Tak przynajmniej mógł żartować po meczu. Śląsk pod jego kierownictwem nie przegrał ostatnich 11 meczów. Legia nie pokazała nic, co napawałoby jej kibiców optymizmem.

LEGIA WARSZAWA – ŚLĄSK WROCŁAW 1:2 (1:1)

Bramki – dla Legii: A. Borysiuk (7); dla Śląska: P. Kaźmierczak (28), S. Mila (49). Żółte kartki: Manu, R. Wolski

(Legia); P. Kaźmierczak, S. Mila (Śląsk). Sędzia: Dawid Piasecki (Słupsk).

Widzów 18 500.

Legia: Skaba – Rzeźniczak, Astiz, Komorowski, Wawrzyniak - Manu, Borysiuk (71. Wolski), Vrdoljak, Radovic (46. Ogbuke), Kucharczyk - Hubnik (58. Chinyama).

Śląsk: Kelemen - Socha, Celeban, Fojut, Pawelec - Gancarczyk (78. Sobota), Kaźmierczak, Sztylka (39. Gikiewicz), Mila, Ćwielong - Szewczuk (57. Łukasiewicz).

GÓRNIK ZABRZE – ARKA GDYNIA 2:1 (1:1)

Bramki - dla Górnika: A. Banaś (25), M. Wodecki (79); dla Arki: E. Noll (38, 52).

Piłka nożna
Manchester City znalazł zastępcę dla Rodriego. Kim jest Nico Gonzalez?
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Piłka nożna
Krzysztof Piątek w Stambule. Znów odpala pistolety
Piłka nożna
Premier League. Wielki triumf Arsenalu, Manchester City powoli ustępuje z tronu
Piłka nożna
Najpierw męki, później zabawa. Barcelona wygrała, pomógł Robert Lewandowski
Piłka nożna
Drugi reprezentant Polski w Interze. Dlaczego Nicola Zalewski chce grać z Piotrem Zielińskim?