– Mam nadzieję, że piłkarze zdejmą ten kaftan bezpieczeństwa, który uwierał ich przez ostatnie miesiące – mówił przed meczem Uli Hoeness, prezydent Bayernu – klubu, w którym atmosfera była nie do wytrzymania. Zwolnienie Louisa Van Gaala podziałało na zawodników mobilizująco.
Atakowali od początku, a efekty przyszły bardzo szybko. Do przerwy Bayern prowadził 4: 0. Nieodczuwalny był nawet brak Arjena Robbena zawieszonego za czerwoną kartkę.
Pierwszego gola Bawarczycy strzelili po siedmiu minutach, z pomocą rywali. Franck Ribery dośrodkował z rzutu rożnego, piłki dotknął Bastian Schweinsteiger, po drodze do bramki odbiła się od głowy Simona Rolfesa. Później do pracy zabrał się ten, który gole woli zdobywać seriami – Mario Gomez (z 22 jest liderem klasyfikacji strzelców). Dwukrotnie wykorzystał podania Thomasa Muellera, raz Schweinsteigera. Ostatniej bramki niektórzy kibice Bayernu nie zobaczyli. Poszli na piwo.
Bayer nie potrafi pokonać Bayernu na wyjeździe od października 1989 roku, czyli od czasu, gdy trenerem w Monachium był... Jupp Heynckes.
Niedzielne wydania gazet zgodnie poświęcały czołówki swoich stron sportowych 66-latkowi, który z solidnych zawodników z Leverkusen uczynił drugą siłę Bundesligi.