Liczy się tylko Puchar

Legia – Widzew 1:0 - Zwycięzców żegnały gwizdy. To nie był poziom ekstraklasy

Publikacja: 30.04.2011 00:48

Alejandro Cabral odbiera gratulacje po zdobyciu bramki. Powołanie Argentyńczyka do reprezentacji pom

Alejandro Cabral odbiera gratulacje po zdobyciu bramki. Powołanie Argentyńczyka do reprezentacji pomogło Legii i trenerowi Skorży

Foto: PAP

W Warszawie grała Legia z Widzewem i tradycyjnie oczekiwania były duże, ale z wielkich firm zostały już tylko nazwy. Siódma z dwunastą drużyną ekstraklasy zamiast na futbol, zaprosiły kibiców na półtorej godziny festiwalu złych podań i prostych błędów. Widzew nie oddał nawet jednego celnego strzału.

– Czy pan myśli, że ja nie pozwalam swoim zawodnikom strzelać goli? – pytał później trener Czesław Michniewicz. Wspominał, że kiedy cztery lata temu miał w drużynie Zagłębia Lubin Macieja Iwańskiego, który potrafił celnie podać i Manuela Arboledę, który niczego się nie bał, wywalczył mistrzostwo Polski. Teraz takich piłkarzy brakuje nie tylko w Widzewie.

Nawet kiedy Legia już jakimś cudem strzeliła w piątek gola, kibice dalej śpiewali piosenki o tym, że piłkarze hańbią nazwę ich klubu. Zdjęli też białe koszulki, machając nimi na pożegnanie nie tylko trenerowi Maciejowi Skorży, którego dni przy Łazienkowskiej są już raczej policzone, ale także piłkarzom i ich przełożonym, którzy pozwolili, by w Legii grali tak mierni zawodnicy.

Gola w 65. minucie strzelił Alejandro Cabral, który nie zostanie wykupiony z Velezu Sarsfield, bo w Warszawie zupełnie się nie sprawdził. Rano Legia zamieściła na swojej stronie internetowej informację, która bardziej pasowała na prima aprilis – Cabral dostał powołanie do reprezentacji Argentyny na mecze z Nigerią i Algierią. Piłkarz z reprezentacją do lat 20 w 2007 roku wywalczył mistrzostwo świata, w Legii nie mieści się w składzie. – Może potrzebował wiary w siebie – zastanawiał się po meczu Skorża.

Trener Legii po meczu był w dobrym nastroju. Mówił, że najważniejszy jest wynik, a nie styl. Powtarzał, że cieszy się z przełamania fatalnej passy (Legia nie wygrała w sześciu ostatnich meczach), a słaby poziom gry zrzucał na nerwy.

– Proszę nas nie rozliczać za jakość gry, wszyscy myślą o finale Pucharu Polski. We wtorek w Bydgoszczy czeka nas mecz sezonu. To był dla nas sądny dzień, pogratulowałem moim piłkarzom, że utrzymali prowadzenie do końca – mówił Skorża, zupełnie poważnie.

W sytuacji, w jakiej znalazła się jego drużyna, najważniejsze są punkty.

Legia przed finałem Pucharu Polski straciła kolejnego zawodnika – z urazem mięśnia dwugłowego zszedł z boiska Dickson Choto. Do składu nie wrócił także Ivica Vrdoljak, któremu kontuzja odnowiła się na ostatnim treningu przed meczem z Widzewem. Nie wiadomo też, czy zdąży wyleczyć się Jakub Rzeźniczak.

Drugi z finalistów Pucharu Polski – Lech Poznań przegrał wczoraj z Zagłębiem Lubin 0:1. W sobotę po czterech zwycięstwach z rzędu Polonia Warszawa będzie grać ze Śląskiem Wrocław, który ostatnio pokonał Wisłę Kraków. Goście zagrają bez Przemysława Kaźmierczaka, Łukasza Gikiewicza, na ból narzeka Sebastian Mila. Polonia już z Arturem Sobiechem i Maciejem Sadlokiem, ostatni raz bez zawieszonego Ebiego Smolarka. ?

LEGIA WARSZAWA – WIDZEW ŁÓDŹ 1:0 (0:0)

Bramka: A. Cabral (65). Żółte kartki: A. Jędrzejczyk (Legia); M. Panka, W. Szymanek (Widzew). Sędzia: S. Jarzębak (Bytom). Widzów 16 448.

Legia: Skaba – Jędrzejczyk, Choto (46. Komorowski), Astiz, Wawrzyniak – Manu, Gol (56. Cabral), Borysiuk, Radović, Rybus (63. Kucharczyk) – Hubnik.

Widzew: Mielcarz – Budka, Bieniuk, Madera, Szymanek – Oziębała (77. Radowicz), Panka, Broź, Nakoulma (59. Ostrowski) – Dżalamidze (79. Grzelczak), Sernas.

KGHM ZAGŁĘBIE LUBIN – LECH POZNAŃ 1:0 (0:0)

Bramka: M. Traore (79). Żółte kartki: S. Reina, D. Plizga (Zagłębie); L. Henriquez, H. Wołąkiewicz (Lech). Sędzia: M. Borski (Warszawa), od 14. min zastępował go sędzia techniczny T. Garbowski (Opole). Widzów 12 155.

Zagłębie: Isailović – Rymaniak, Horvath, Reina, Kocot (84. Dinis) – Hanzel, Dąbrowski, Abwo, Plizga, Osmanagić (72. Pawłowski) – Traore.

Lech: Kotorowski – Wojtkowiak (85. Ubiparip), Bosacki, Wołąkiewicz, Henriquez – Injac, Murawski, Kiełb (73. Kriwiec), Stilić, Ślusarski (63. Wilk) – Rudnevs.

W Warszawie grała Legia z Widzewem i tradycyjnie oczekiwania były duże, ale z wielkich firm zostały już tylko nazwy. Siódma z dwunastą drużyną ekstraklasy zamiast na futbol, zaprosiły kibiców na półtorej godziny festiwalu złych podań i prostych błędów. Widzew nie oddał nawet jednego celnego strzału.

– Czy pan myśli, że ja nie pozwalam swoim zawodnikom strzelać goli? – pytał później trener Czesław Michniewicz. Wspominał, że kiedy cztery lata temu miał w drużynie Zagłębia Lubin Macieja Iwańskiego, który potrafił celnie podać i Manuela Arboledę, który niczego się nie bał, wywalczył mistrzostwo Polski. Teraz takich piłkarzy brakuje nie tylko w Widzewie.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum
Piłka nożna
Zamieszanie wokół finału Pucharu Króla. Dlaczego Real Madryt groził bojkotem?
Piłka nożna
Będzie nowy trener Legii? Pojawia się coraz więcej nazwisk
Piłka nożna
W sobotę Barcelona - Real o Puchar Króla. Katalończyków zainspirować ma Michael Jordan
Piłka nożna
Zbliża się klubowy mundial w USA. Wakacji w tym roku nie będzie