Legia w osiemnastu kolejnych spotkaniach zdobywała bramki. Odrabiała straty nawet kiedy przegrywała jednym golem. W Zabrzu też grała dobrze, ale miała pecha. Radosław Majecki przepuścił między nogami łatwy strzał Jimeneza, jeden z kategorii tych, które „śnią się po nocach”. To się zdarza, nawet najlepszym bramkarzom. Drugi gol - Igora Angulo, był z kolei z kategorii tych „nie do obrony”.
Trener Aleksandar Vuković wzmocnił atak, ale ani Tomas Pekhart, Jose Kante ani Vamara Sanogo bramki nie strzelili. Świetnie bronił bramkarz Martin Chudy. Górnik wygrał zasłużenie, a dla całej ekstraklasy to informacja że Legia nie jest drużyną niepokonaną.