Legia w osiemnastu kolejnych spotkaniach zdobywała bramki. Odrabiała straty nawet kiedy przegrywała jednym golem. W Zabrzu też grała dobrze, ale miała pecha. Radosław Majecki przepuścił między nogami łatwy strzał Jimeneza, jeden z kategorii tych, które „śnią się po nocach”. To się zdarza, nawet najlepszym bramkarzom. Drugi gol - Igora Angulo, był z kolei z kategorii tych „nie do obrony”.
Trener Aleksandar Vuković wzmocnił atak, ale ani Tomas Pekhart, Jose Kante ani Vamara Sanogo bramki nie strzelili. Świetnie bronił bramkarz Martin Chudy. Górnik wygrał zasłużenie, a dla całej ekstraklasy to informacja że Legia nie jest drużyną niepokonaną.
Przy zdecydowanym zwycięstwie Piasta w Białymstoku 2:0 (kiedy na boisku nie ma Jorge Felixa, karne wykorzystują Piotr Parzyszek i Tom Hateley), przewaga Legii nad Piastem zmalała do siedmiu punktów. Tak samo było przed rokiem. Wtedy w rundzie dodatkowej Piast wygrał sześć z siedmiu meczów i został mistrzem.
Bezbramkowy remis w Gdyni jest korzystniejszy dla Wisły. Krakowianie mają pięć punktów przewagi nad trzecią od końca Koroną. Dla Arki jeden zdobyty punkt to strata. Z Oskarem Zawadą w ataku Arka przed spadkiem się nie obroni. Pavels Steinbors w bramce i Michał Nalepa w pomocy to trochę za mało. Zwłaszcza kiedy nie może grać Marko Vejinović.
Śląsk rozbił ŁKS 4:0. Przemysław Płacheta strzelił bramkę niczym Geoff Hurst na Wembley z Niemcami. Płacheta (rocznik 1998), wychowanek Pelikana Łowicz, zdobył w tym sezonie już pięć goli i zaliczył cztery asysty. Tzw. młodzieżowiec jest jednym z najlepszych zawodników Śląska.