Lech jest wciąż mistrzem Polski, ale tytułu nie obroni. Legia miała mistrzowskie aspiracje i też nie wyszło. Puchar nie będzie lekarstwem na wszystko, ale przynajmniej zapewni zwycięzcy awans do eliminacji Ligi Europejskiej. Zdobywca rozpocznie rozgrywki o LE od trzeciej rundy, będzie więc w sytuacji lepszej od drugiej i trzeciej drużyny ekstraklasy, które startują wcześniej.
Faworyta trudno wskazać. Jesienią w ekstraklasie wygrała Legia, mimo że Lech prowadził 1:0, a legioniści odrabiali stratę, grając w osłabieniu. W kwietniu w Poznaniu Lech zwyciężył 1:0. W tabeli wyżej jest Legia, ale to nie wydaje się ważne. Podobnie jak ostatnie mecze ekstraklasy. Legia pokonała Widzew 1:0, ale wygwizdali ją kibice. Lech przegrał w Lubinie. Trenerzy Jose Mari Bakero i Maciej Skorża wiedzą, że wygranie wtorkowego meczu to ostatnia szansa na uratowanie posad, chociaż chyba żadnemu się to nie uda.
Relacje między kibicami Lecha i Legii nie są dobre, finały Pucharu Polski o tym przypominały: zwłaszcza atak warszawskich chuliganów na piłkarzy Lecha odbierających trofeum na Łazienkowskiej w roku 2004. Starsi pamiętają inny finał między tymi klubami, w roku 1980 w Częstochowie. Rany w regularnych bitwach na stadionie i ulicach miasta odniosło wtedy kilkudziesięciu kibiców. Na boisku Legia wygrała 5:0.
Stadion Zawiszy w Bydgoszczy, miejsce finału z ubiegłego roku (Jagiellonia – Pogoń, było 1:0), wymaga, zdaniem policji, wielu dodatkowych zabezpieczeń. Ale mimo tych uwag organizatorzy zdecydowali się rozegrać mecz właśnie tutaj.