Stadiony Lecha i Legii zamknięte

Policja twierdzi, że nie są bezpieczne. Kluby się z tym nie zgadzają i mówią o politycznej decyzji i akcji pokazowej

Publikacja: 05.05.2011 21:52

Prezes Lecha Poznań Andrzej Kadziński pokazuje środową opinię komendy miejskiej policji, zgodnie z k

Prezes Lecha Poznań Andrzej Kadziński pokazuje środową opinię komendy miejskiej policji, zgodnie z którą stadion jest bezpieczny i może na nim się odbyć mecz

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

Po zamieszkach podczas Pucharu Polski w Bydgoszczy wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski podjął decyzję o zamknięciu dla kibiców stadionu Legii Warszawa, a dotyczącą poznańskiej areny – wojewoda wielkopolski Piotr Florek.

Obaj powołali się na wnioski policji, według której na tych stadionach wielokrotnie dochodziło ostatnio do naruszeń prawa. „Do negatywnych zachowań możemy tutaj zaliczyć m.in.: użycie rac świetlnych, dymnych i hukowych, uderzenie zawodnika Legii Warszawa (w tej sprawie toczy się postępowanie karne) oraz próby wtargnięcia osób na teren stadionu w stanie nietrzeźwości" – wylicza w piśmie do wojewody Komenda Stołeczna Policji.

– Po raz pierwszy wydałem taką decyzję, po raz pierwszy otrzymałem taki wniosek – mówił Kozłowski. Dodał, że zakaz dotyczy tylko najbliższego meczu z Koroną Kielce. Dziś ma rozmawiać o tym z władzami Legii.

– W Bydgoszczy byłem świadkiem zdarzeń w trakcie finału Pucharu Polski i widziałem zachowania kibiców Legii i Lecha. Po tym meczu Komenda Wojewódzka Policji wnioskowała również o zamknięcie stadionu Lecha – wyjaśniał Florek. Ale zezwolił na rozegranie meczu w niedzielę przez poznańską Wartę na tym stadionie. Dlaczego? – Bo to spotkanie organizuje kto inny – tłumaczył.

– Nasz stadion jest bezpieczny i nie wydarzało się na nim nic takiego, co zasługiwałoby na jego zamknięcie – oburza się prezes Legii Paweł Kosmala. Według niego takie działania to „polityczna pokazówka".

Tak samo sądzi prezes Lecha Andrzej Kadziński. Klub zaznaczał, że ma opinie o tym, że stadion jest bezpieczny, m.in. od UEFA i policji. Komenda miejska policji bowiem w środę już po zajściach w Bydgoszczy wydała opinię, że stadion Lecha jest bezpieczny, i zgodę na rozegranie meczu z Górnikiem Zabrze. – Co takiego stało się ze środy na czwartek, że ta opinia przestała być aktualna? – pytają władze klubu, które chcą zaskarżyć decyzję wojewody do sądu i żądać odszkodowania.

Po bydgoskich zamieszkach Donald Tusk zapowiedział wojnę z kibolami. – Będziemy zamykać stadiony do skutku. Nie ugniemy się – zapewniał wczoraj premier. – Kibice muszą zrozumieć, że nie ma żartów. Albo będzie sportowa atmosfera na trybunach, albo puste stadiony i bandyterka – wtórował mu w TVP Info marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna.

Współpracownicy wojewody wielkopolskiego przyznają nieoficjalnie, że na decyzję o zamknięciu stadionu naciskali politycy z Warszawy. – Przyszedł przykaz, by stadion zamknąć – mówi „Rz" jeden z nich. Dodaje, że jest to o tyle absurdalne, że najbliższy mecz Lecha z Górnikiem odbędzie się bez udziału kibiców gości. – Jak zatem uzasadnić, że jest jakieś zagrożenie życia czy zdrowia kibiców? – pyta i dodaje, że w takim razie nie można w przyszłości wydać zgody na żaden mecz podwyższonego ryzyka np. z Legią czy Wisłą.

– Zamykanie stadionów nie pomoże. Działania premiera to tylko pokazówka, to nie ma nic wspólnego z walką z pseudokibicami – oburzał się w TVN 24 Grzegorz Napieralski. Zdaniem szefa SLD bezradność świadczy o słabości państwa: – Już w grudniu 2009 r. premier zapowiadał, że ostro chce się rozprawić z pseudokibicami.

– To nie jest akcja polityczna – zapewnia Rafał Grupiński, wiceszef Klubu Parlamentarnego PO. – Wszyscy mieliśmy okazję widzieć część kibiców obu klubów na stadionie w Bydgoszczy. Wiemy więc, do czego są zdolni. To działanie prewencyjne.

To radykalna zmiana stanowiska polityków PO. W czerwcu 2010 r. pięcioro działaczy partii chciało cofnięcia zakazów dla chuliganów Legii. Wysłali nawet pismo w tej sprawie do władz klubu. Podpisali się pod nim m.in. posłowie Małgorzata Kidawa-Błońska i Andrzej Halicki.

– Dla mnie to zemsta rządu na kibicach Lecha i Legii, którzy pierwsi zaczęli podczas spotkań podnosić antyrządowe hasła – uważa poseł PiS Arkadiusz Mularczyk. – Policja nie zatrzymała żadnego z uczestników zajść w Bydgoszczy. Mecz był fatalnie zorganizowany. Ale nie wyciąga się konsekwencji, tylko zamyka bezpieczne stadiony.

PiS wypomniał też Tuskowi, że kiedyś sam publicznie chwalił się tym, że brał udział w zadymach kibiców Lechii Gdańsk.

Jacek Bąbka, prezes Fundacji Badań nad Prawem: – Takie działania administracji państwowej przypominają czasy wczesnego PRL. To naginanie prawa i stosowanie odpowiedzialności zbiorowej. 100 – 200 idiotów zrobiło zadymę w Bydgoszczy, ale władza będzie karać zamknięciem stadionów w innych miastach tysiące kibiców, którzy z rozróbami nie mieli nic wspólnego – ocenia. Zwraca uwagę, że zamknięto nowe, najbezpieczniejsze stadiony. – Więc jeśli one nie spełniają norm, to zamknięte powinny zostać wszystkie inne obiekty w kraju – dodaje.

Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum
Piłka nożna
Zamieszanie wokół finału Pucharu Króla. Dlaczego Real Madryt groził bojkotem?
Piłka nożna
Będzie nowy trener Legii? Pojawia się coraz więcej nazwisk
Piłka nożna
W sobotę Barcelona - Real o Puchar Króla. Katalończyków zainspirować ma Michael Jordan
Piłka nożna
Zbliża się klubowy mundial w USA. Wakacji w tym roku nie będzie