– Ten mecz można było rozegrać na innym stadionie. Rozmawiał o tym z PZPN zarówno komendant główny policji, jak i ja osobiście – tak o spotkaniu Lecha Poznań z Legią Warszawa w finale Pucharu Polski mówił wczoraj Adam Rapacki. Odpowiedzialny za policję wiceszef MSWiA przedstawił w Sejmie informację na temat bezpieczeństwa imprez masowych. I wywołał burzę.
Posłowie opozycji ganili rząd za wojnę z kibolami. – Nie potraficie skutecznie wyeliminować małej grupy bandytów stadionowych, stosujecie odpowiedzialność zbiorową i powodujecie, że porządni kibice cierpią przez waszą nieudolność – grzmiał Marek Matuszewski (PiS).
Jego partyjny kolega Marek Suski pytał, czy to aby nie policja sprowokowała burdy w Bydgoszczy. – Czy nie mamy do czynienia z próbą przerzucenia odpowiedzialności za ewentualne odebranie nam Euro 2012 na kiboli? Czy to nie szukanie kozła ofiarnego? – podkreślał.
Platforma odpowiada krótko: PiS upolitycznia problem. – A to sposób kiboli na bezkarność – zaznaczał minister sportu Adam Giersz.
Przed zarzutami broni się też PZPN. – Nie mogliśmy przenieść meczu w inne miejsce, bo zanim policja zgłosiła zastrzeżenia, ruszyła sprzedaż biletów – mówi „Rz" Agnieszka Olejkowska, rzeczniczka związku.