Wkrótce miną dwa lata, gdy Bakero przyleciał do Warszawy i po nocnych negocjacjach w willi Józefa Wojciechowskiego, upchnięty w samochodzie z asystentem, tłumaczem i jednym z działaczy, ruszył oglądać sparing w Koninie. Polonia grała z Lechem.
Na ławce rywali siedział wtedy Jacek Zieliński, jeden z jego poprzedników w Polonii i trener, którego Bakero rok temu zastąpił w Poznaniu. Zieliński potem znów trafił do Polonii. Już raz na Konwiktorskiej się zmierzyli, w rundzie wiosennej było 1: 0 dla gospodarzy.
– Mecze Polonii z Lechem mają ostatnio mnóstwo podtekstów, ale ja już o tych naszych trenerskich zamianach nie myślę. Dla mnie najważniejsze, że nasz rywal to pewnie najładniej grająca drużyna w Polsce – mówi Zieliński przed dzisiejszym meczem.
Bakero rewanżuje się, chwaląc Polonię za skuteczność. – To taki zespół, który nie musi dobrze grać, żeby zdobyć gola, a z kolei strzelić bramkę jemu jest trudno.
Bakero o dziesięciu miesiącach spędzonych na służbie u Wojciechowskiego, a zwłaszcza o akolitach prezesa, rozmawia niechętnie. Niedługo po zwolnieniu z Polonii napomknął o hiszpańskim powiedzeniu, że jak wylądujesz w pokoju z krowim g..., to z czasem przywykniesz do zapachu, ale to nie znaczy, że g... zniknie.