W piątek premier jak zwykle przyszedł na mecz swojej Lechii, ale po kwadransie być może tego żałował.
Po dwóch strzałach Albańczyka Edgara Caniego Polonia prowadziła 2:0, a kolejne bramki wydawały się kwestią czasu. Gospodarze grali jakby pierwszy raz spotkali się na boisku. Czarne Koszule mogły ćwiczyć różne warianty akcji ofensywnych i dobrze im to wychodziło.
Od kiedy po kontuzji wrócił Bruno, a Cani dłużej przebywa na boisku, poloniści są skuteczniejsi. Kontaktowy gol Razaka Traore niewiele zmienił. Wkrótce Cani dołożył trzecią bramkę, pogłębiając problem Lechii.
16. kolejka
PIĄTEK: