Znów Real - Barcelona: Mourinho chce być grzeczny

Real – Barcelona. W sobotę znów Gran Derbi. Jest szansa, że wreszcie bez bijatyk

Publikacja: 09.12.2011 21:17

Leo Messi i Cristiano Ronaldo mają już po 17 goli w lidze. Mecz o godz. 22 pokaże Canal + Sport

Leo Messi i Cristiano Ronaldo mają już po 17 goli w lidze. Mecz o godz. 22 pokaże Canal + Sport

Foto: AFP

Jose Mourinho ma na sobotni wieczór prosty plan: zagrać brzydko, ale zachowywać się ładnie. Jak opisuje „El Pais", trener od tygodni sączył piłkarzom do uszu, że to żaden wstyd bronić się na Santiago Bernabeu, że walka z Barceloną o posiadanie piłki będzie zgubna, lepiej pozwolić im się wyszaleć, niż przejmować inicjatywę.

Real ma zdusić własną dumę, zapomnieć, czego oczekują trybuny na Santiago. Najważniejsze to nie przegrać. I panować nad emocjami. Koniec z pretensjami do sędziego, ma być traktowany jak powietrze. Ten mecz nie może się wymknąć spod kontroli. Zamiast Mesuta Oezila lub Kaki, przyjaciół piłki, Mourinho woli wystawić Lassanę Diarrę, by biegając w środku boiska razem z Samim Khedirą i Xabim Alonso, tworzył system wczesnego powstrzymywania. Tym ważniejszy, że z powodu kontuzji nie zagra Ricardo Carvalho.

Już dawno Real nie miał tylu powodów, by zagrać z Barceloną ryzykownie, podnieść przyłbicę. Gospodarze wygrali 15 ostatnich meczów z rzędu (w lidze i Lidze Mistrzów), nie stracili jeszcze u siebie punktu, a Barcelona traci je na wyjeździe często. Jej ligowe statystyki z tej jesieni to kuriozum: u siebie strzeliła 39 goli, nie dając sobie strzelić żadnego. Na wyjeździe zdobyła tylko osiem i straciła siedem. Leo Messi strzelił już 17 bramek, ale tylko jedną poza Camp Nou. Cristiano Ronaldo też ma 17 goli, ale aż osiem zebrał na obcych boiskach i jest dobrym symbolem Realu zwyciężającego ostatnio z podobną łatwością u siebie i na wyjeździe.

Real ma w tabeli trzy punkty przewagi, będzie miał zapewne sześć, gdy rozegra zaległy mecz. I właśnie dlatego trener nie chce ryzykować. Ta przewaga mu wystarcza. Oczywiście, jak będzie szansa powiększyć dystans, trzeba ją wykorzystać. Ale nic na siłę. To będzie ósme Gran Derbi, od kiedy Mourinho półtora roku temu został trenerem Realu. Wygrał tylko jeden mecz, ten najmniej istotny, w finale Pucharu Króla. Przegrał wszystkie najważniejsze.

A stracił w nich dużo więcej niż punkty, bo kolejne mecze z Barceloną wyciągały z niego wszystko co najgorsze. Aż zaczął być uważany za trenerskiego potwora, przed którym trzeba chronić futbol i ukrywać dzieci: wyżywa się na sędziach, nie umie przyznać do błędu, atakuje rywali słowami, a ostatnio poszedł jeszcze o krok dalej i wsadził palec w oko asystentowi Pepa Guardioli Tito Vilanovie.

Jest w tym wszystkim sporo uproszczeń (Vilanovy nikt złoczyńcą nie ogłosił, choć to on prowokował), ale co z tego – zwycięzcy piszą historię. Mourinho to wie, nawet jeśli ostatnio od tego komfortu odwykł.

Futbol już czwarty rok jest pod zaklęciem Barcelony i Portugalczyk nie jest jedynym wielkim trenerem, na którego rzuciła urok. Krwiożerczego Aleksa Fergusona Barca dwoma z rzędu zwycięstwami nad Manchesterem w finałach Ligi Mistrzów zamieniła w niegroźnego dziadka, który prędzej podbiegnie do zwycięzców z prośbą o autograf dla wnuka, niż poprzysięgnie zemstę. Można by wymieniać dalej: ośmieszony Arsene Wenger, przechytrzony Guus Hiddink.

Mourinho i tak wypada tu nie najgorzej. Nie tylko dlatego, że jako trener Interu okazał się od Barcelony lepszy w LM. Ważniejsze jest to, że on się ciągle nie uznał za pokonanego.

Wie, co jest najgroźniejszą bronią Barcelony: tyrania dobrego stylu. I to kuszenie innych: ty też możesz grać tak jak my, nawet powinieneś, bo nie wypada kopać nieładnie, gdy my to robimy tak pięknie. Syreny z Camp Nou śpiewają, a kto posłucha ich głosu i zaatakuje, jest zgubiony. Dlatego Mourinho urabia piłkarzy od tak dawna: niech śpiewają, wy macie pozostać głusi i robić swoje. Tylko tak można te syreny wyrzucić na piasek.

Jose Mourinho ma na sobotni wieczór prosty plan: zagrać brzydko, ale zachowywać się ładnie. Jak opisuje „El Pais", trener od tygodni sączył piłkarzom do uszu, że to żaden wstyd bronić się na Santiago Bernabeu, że walka z Barceloną o posiadanie piłki będzie zgubna, lepiej pozwolić im się wyszaleć, niż przejmować inicjatywę.

Real ma zdusić własną dumę, zapomnieć, czego oczekują trybuny na Santiago. Najważniejsze to nie przegrać. I panować nad emocjami. Koniec z pretensjami do sędziego, ma być traktowany jak powietrze. Ten mecz nie może się wymknąć spod kontroli. Zamiast Mesuta Oezila lub Kaki, przyjaciół piłki, Mourinho woli wystawić Lassanę Diarrę, by biegając w środku boiska razem z Samim Khedirą i Xabim Alonso, tworzył system wczesnego powstrzymywania. Tym ważniejszy, że z powodu kontuzji nie zagra Ricardo Carvalho.

Piłka nożna
Polska to łatwiejszy rywal? Hiszpania i Holandią stoją przed dylematem
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Piłka nożna
Jakub Kiwior na huśtawce. Czy pozostanie w Arsenalu?
Piłka nożna
Koniec z Viaplay. Premier League będzie miała nowego nadawcę
Piłka nożna
Eliminacje mistrzostw świata. Kiedy i z kim zagra reprezentacja Polski?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Piłka nożna
Loteria wizowa. Z kim zagra Polska o mundial w 2026 roku?