Coraz mocniej pachnie końcem Anglików w Lidze Mistrzów już na etapie 1/8 finału. Kluby z Manchesteru – United i City – odpadły w fazie grupowej, Arsenal przegrał 0:4 z Milanem, a wczoraj obrońcy Chelsea nie nadążali za duetem Napoli: Edison Canani i Ezequiel Lavezzi grali z wiatrem w żaglach i poprowadzili drużynę z Włoch do pewnego zwycięstwa.
To był mecz o przyszłość Andre Villasa-Boasa. Portugalski trener Chelsea dzień przed meczem dowiedział się, że przez dwa miesiące nie będzie mógł liczyć na kontuzjowanego Johna Terry'ego, a do tego w 12. minucie meczu w Neapolu z boiska zszedł kontuzjowany Jose Bosingwa.
Chelsea niespodziewanie prowadziła jednak po golu Juana Maty. Później, jak i wcześniej, w piłkę grało głównie Napoli. Dwa gole strzelił Cavani – o Argentyńczyku mówi się już, że zrobił dla miasta i klubu tyle co kiedyś sam Diego Maradona. Cavani asystował też przy golu zdobytym przez Lavezziego. Trzeci z neapolitańskich tenorów, Marek Hamsik, wczoraj fałszował, ale na szczęście rzadko było go słychać.
Dzisiaj Inter meczem z Olympique Marsylia walczy o uratowanie sezonu. Drużyna, która jeśli chodzi o skład, nie zmieniła się wiele w porównaniu z tą, która zdobyła dwa lata temu z Jose Mourinho Puchar Europy, nie ma już szans na mistrzostwo Włoch. Wygląda na to, że wszyscy są już zmęczeni sobą, a piłkarze, których Mourinho uwielbiał, a Claudio Ranieri tylko toleruje, przestali się starać.