Legia o mistrzostwie Polski myśli chyba na serio, skoro wczoraj wieczorem na Okęcie przyleciał Argentyńczyk Ismael Blanco, który razem z Nacho Novo i Danijelem Ljuboją stworzy najlepiej opłacany atak w historii ekstraklasy. Blanco – dwukrotny król strzelców ligi greckiej w barwach AEK Ateny – ma zarabiać około 600 tysięcy euro za sezon. Dla greckiego klubu przez cztery sezony zdobył 72 gole, ma 29 lat.
Nie wiadomo jeszcze, na jak długo podpisze kontrakt, bo dopiero dzisiaj przejdzie badania medyczne. Blanco na pewno nie zagra w niedzielnym meczu na szczycie ze Śląskiem we Wrocławiu. Trener Maciej Skorża nie widział go na treningu, wątpliwe też, by na czas dotarł certyfikat piłkarza z meksykańskiego klubu San Luis FC. Legia nie musiała płacić odstępnego, transfer przedłużał się, bo warunkiem przyjścia do Warszawy było rozwiązanie umowy zawodnika z poprzednim klubem.
Legia miała wrócić z Lizbony od razu po meczu ze Sportingiem i do Wrocławia polecieć po jednej dobie odpoczynku. To na pewno będzie atut Śląska, którego przewaga nad drużyną Skorży wzrosła po ostatniej kolejce do pięciu punktów. Trener Legii będzie mógł wreszcie sprawdzić w akcji Novo, Orest Lenczyk w porównaniu z meczem z Ruchem ma kadrę bogatszą o Waldemara Sobotę, który pauzował za żółte kartki.
To może być mecz decydujący o mistrzostwie Polski. Zwycięstwo Śląska dałoby mu przewagę ośmiu punktów na 11 meczów przed końcem sezonu. Legia, już bez sprzedanych do Tereka Grozny Macieja Rybusa i Marcina Komorowskiego, szybko musi wymyślić się na nowo. Podobno drużynę wzmocni jeszcze stoper Widzewa, Nigeryjczyk Ugochukwu Ukah.
Łódzka drużyna zimą wyprzedaje rodowe srebra i trudno wierzyć, że stać ją na coś więcej niż walkę o utrzymanie w lidze. Widzew jutro gra w Warszawie z Polonią, która po cichu, w cieniu ligowego hitu, może po tej kolejce zmniejszyć stratę do Śląska do jednego punktu. Józef Wojciechowski już zapowiedział, że jeśli jego piłkarze zdobędą mistrzostwo, sprowadzi takich piłkarzy, jakich ekstraklasa jeszcze nie widziała.