Komandosi z Madrytu

Finaliści się zmieniają, ale Radamel Falcao wciąż ten sam: tym razem jego gole dały puchar Atletico Madryt

Publikacja: 10.05.2012 02:16

Komandosi z Madrytu

Foto: AFP

Nazywają go Tygrysem. Dlaczego, tłumaczyć nie trzeba, wystarczy raz zobaczyć, jak się z przyczajenia zrywa po kolejne gole. Nie wydaje się potężny, ale to same mięśnie. Ma wszystko: przyspieszenie, drybling, strzał, skacze wyżej niż obrońcy, bije, zanim oni uderzą. Jest rozmodlony poza boiskiem i bezlitosny na nim.

W poprzednim sezonie wygrał dla Porto Ligę Europejską. Rok i 40 mln euro później został w finale bohaterem Atletico. Jest wart tych 40 mln. To on dwoma golami rozbił Athletic, nawet jeśli łzy polały się dopiero po bramce Diego na 3:0.

Płakali kibice w baskijskich beretach, napastnik Iker Muniain zanosił się od płaczu, leżąc na boisku, i nie miał ochoty wstawać, choć do końca meczu zostało jeszcze po golu Diego kilka minut. Athletic wiele razy bywał tej wiosny piękny, zwłaszcza w pucharach, i chciałoby się dla niego lepszego zakończenia. A jemu nie była pisana nawet bramka na pocieszenie. Wygrali spodziewani bohaterowie.

Atletico zdobyło ten puchar drugi raz w ostatnich trzech latach. A Athletic? Finał przerósł tę drużynę. Zaczęła jak sparaliżowana, dała się zaskoczyć przy pierwszym golu Falcao – pięknym: Kolumbijczyk jednym skokiem zostawił obrońcę i uderzył z prawej strony pola karnego w lewy róg. A drugą bramkę sama Atletico podarowała, gdy po niecelnym podaniu w obronie piłka trafiła do Falcao, a ten znów zrobił w polu karnym swoje zygzaki i strzelił.

Potem było kilka szans dla Athletic, bez efektu, i gol po świetnej akcji Diego, który zrobił z obrońcami rywali, co chciał. Młodość i dobre chęci Athleticu odbiły się od twardej przeszkody. Atletico zagrało znakomicie. Diego Simeone, na którego Falcao wskoczył z radości, gdy mecz się skończył, w kilka miesięcy zrobił z nich bandę komandosów chcących walczyć za siebie nawzajem. Być może to zwycięstwo na pożegnanie: Diego i Courtois są tylko wypożyczeni z Wolfsburga i Chelsea, a Falcao od propozycji się nie opędzi. Ale taki już urok Atletico.

Finał Ligi Europejskiej

Atletico Madryt – Athletic Bilbao 3:0 (2:0)

Bramki: R. Falcao 7, 34, Diego 85.

Atletico: Courtois - Juanfran, Miranda, Godín, Filipe Luis - Mario, Gabi, Arda Turan (90, Dominguez) - Diego (90, Koke), Adrián (88, Salvio), Falcao.

Athletic: Iraizoz - Iraola, Martínez, Amorebieta, Aurtenetxe (45, Gomez) - Iturraspe (46, Perez), Herrera (63, Toquero), De Marcos - Susaeta, Llorente, Muniain

Nazywają go Tygrysem. Dlaczego, tłumaczyć nie trzeba, wystarczy raz zobaczyć, jak się z przyczajenia zrywa po kolejne gole. Nie wydaje się potężny, ale to same mięśnie. Ma wszystko: przyspieszenie, drybling, strzał, skacze wyżej niż obrońcy, bije, zanim oni uderzą. Jest rozmodlony poza boiskiem i bezlitosny na nim.

W poprzednim sezonie wygrał dla Porto Ligę Europejską. Rok i 40 mln euro później został w finale bohaterem Atletico. Jest wart tych 40 mln. To on dwoma golami rozbił Athletic, nawet jeśli łzy polały się dopiero po bramce Diego na 3:0.

Piłka nożna
Klęska polskiej młodzieżówki. Najgorszy występ w mistrzostwach Europy do lat 21
Piłka nożna
Gareth Southgate też chętny. Zagraniczni trenerzy wysyłają CV do PZPN
Piłka nożna
Nowy selekcjoner reprezentacji Polski. Do PZPN zgłosił się nawet Miroslav Klose
Piłka nożna
Dyrektor Orlenu dla "Rzeczpospolitej": Nie komentujemy wydarzeń w PZPN
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Piłka nożna
Drzwi na mundial szeroko otwarte. Zagrają nawet Jordania i Uzbekistan