Widzew ma kilku zdolnych zawodników i dwóch mądrych trenerów: Radosława Mroczkowskiego oraz Krzysztofa Chrobaka. Ale kiedy, siedząc na trybunach stadionu Polonii, wyliczaliśmy piłkarzy, których powinien znać przeciętny kibic, wyszło nam, że Polonia ma ich więcej. Ani jeden gracz Widzewa nie zbliża się do reprezentacji Polski. Ale Widzew pokonał już mistrza i wicemistrza kraju i nie przegrał pięciu meczów z kolei. Bardzo niewiele trzeba, żeby zająć miejsce w czołówce.
Mecz Polonii oglądało ponad pięć tysięcy widzów (łącznie z kibicami Widzewa), czyli więcej niż do tej pory.
Może to naiwność z mojej strony, ale sądzę, że kibice wracają na Konwiktorską, widząc, że drużyna nie gra gorzej niż w czasach, kiedy utrzymywał ją Józef Wojciechowski. Wtedy była bogata i syta, teraz jest biedniejsza, ale za to piłkarze i trener nie muszą grać ze świadomością, że nieudany atak, niecelny strzał czy błąd w obronie skończy się rozmową z właścicielem.
Warto przychodzić na Konwiktorską, żeby zobaczyć młodych chłopaków, których nic nie krępuje. Strzelcy bramek dla Polonii w meczu z Widzewem są bardzo młodzi. Daniel Gołębiewski ma 25 lat, Łukasz Teodorczyk 21, a Paweł Wszołek 20 lat.
33-letni Marek Saganowski to przy nich oldboj. Ale to on zdobył dwie bramki dla Legii w Lubinie, ratując jej remis. Kiedy Legia sprowadzała latem Saganowskiego, panowało dość powszechne zdziwienie. Po co drużynie z ambitnymi planami emeryt, dobrze znany całej lidze. Saganowski już odpłacił się za zaufanie, strzelając bramki w lidze i meczach pucharowych. O nim świadczy to jak najlepiej. O liniach obronnych - jak najgorzej.