Borussia Dortmund miała w sobotę dwóch bohaterów. Tym razem nie byli nimi Polacy, ale Mario Goetze, który siedem minut po golu Toniego Kroosa doprowadził do wyrównania, i Roman Weidenfeller, który w końcówce zatrzymywał strzały Kroosa, Thomasa Muellera i Javiego Martineza. – Nie wiem, co ten chłopak musi jeszcze zrobić, by wreszcie grać w reprezentacji – chwalił bramkarza Borussii trener Bayernu Jupp Heynckes. A Oliver Kahn o jego występie powiedział tylko: „klasa światowa”.
Dziennik „Ruhr Nachrichten” wybrał Weidenfellera na piłkarza meczu, przyznając mu notę 1,5 (im niżej, tym lepiej). Jakub Błaszczykowski (zmieniony w 73. minucie) otrzymał 3,5, a Łukasz Piszczek 4. Najsłabiej oceniono Roberta Lewandowskiego (4,5), który w maju strzelił Bayernowi trzy bramki w finale Pucharu Niemiec.
Instynkt zabójcy
Mecz lidera z mistrzem rozczarował. Bayern nie chciał za wszelką cenę mścić się za upokorzenia z poprzednich dwóch sezonów. 11 punktów przewagi nad Borussią to i tak wystarczająca kara dla rywali. Ale Juergen Klopp też z remisu był zadowolony, twierdzi, że losy tytułu nie są jeszcze przesądzone.
We wtorek pewna awansu w Lidze Mistrzów Borussia podejmuje Manchester City walczący z Ajaksem już tylko o trzecie miejsce, dające bilet do fazy pucharowej Ligi Europejskiej. City zremisowali z Evertonem 1:1, przed niedzielnymi derbami z United tracą do nich trzy punkty. Roberto Mancini uważa, że jego napastnikom brakuje instynktu zabójcy.
Piłkarze Aleksa Fergusona lubią wystawiać nerwy trenera na próbę. W Reading przegrywali 0:1, prowadzili 2:1, znów przegrywali 2:3, by zwyciężyć 4:3. Wszystko to działo się w pierwszej połowie (w historii Premiership siedem bramek przed przerwą padło dwa razy, ostatnio w 2000 roku).