Didier Drogba znowu nie zdobędzie swojego wymarzonego pucharu. Kilka razy już był blisko, w 2008 roku w półfinale zatrzymał go Egipt, rok temu w finale mógł przesądzić o zwycięstwie Wybrzeża Kości Słoniowej, ale przestrzelił w końcówce rzut karny. Mecz skończył się remisem, a w rzutach karnych lepsi okazali się lekceważeni piłkarze Zambii z nikomu nieznanym trenerem.

Teraz na drodze Drogby stanęła Nigeria, której pomógł bramkarz Boubacar Barry. Przy pierwszym golu Emmanuele Emenike piłka leciała prosto w niego, a on machnął rękami, nie trafił w nią i obejrzał się, jak wpada do siatki. Wyrównująca bramka Cheika Thiote na niewiele się zdała, bo tuż przed końcem spotkania drugiego gola zdobył Sunday Mba (Nigeria wygrała 2:1). Drogba nie rozpaczał, po meczu ściskał się z piłkarzami Nigerii, ale z marzeniami o triumfie w Pucharze Narodów Afryki powoli musi się pożegnać. Ma już 34 lata, a następny turniej będzie w 2015 roku w Maroko.

Nigeria w półfinale zagra z Mali, które dość niespodziewanie pokonało gospodarzy, drużynę RPA. W tym przypadku zadecydowały rzuty karne, w których Mali zwyciężyło 3:1.

Ghana wygrała 2:0, jest w półfinale i zagra z Burkina Faso, które po dogrywce pokonało 1:0 (gola w 105. minucie strzelił Jonathan Pitroipa). Ale Ghana, główny faworyt do zdobycia tytułu, w spotkaniu z Republiką Zielonego Przylądka mocno rozczarowała. Pierwszego gola zdobyła po wydumanym rzucie karnym, a drugiego w ostatniej minucie, gdy pod pole karne rywali pobiegł nawet bramkarz Vozinha.

Po meczu rozżalony trener Lucio Antunes miotał oskarżenia. – To był nasz czwarty mecz, w poprzednich trzech nie było kontrowersji. Woleli, żeby awansowała Ghana niż my, bo nasz półfinał oglądałoby 200 kibiców.