„Genialny i prostacki" – napisał o Robercie Lewandowskim po sobotnim meczu „Kicker". Polak spotkanie z HSV zaczął znakomicie. W 17. minucie wykorzystał nieporozumienie obrońcy z bramkarzem, dobiegł do długiego podania Matsa Hummelsa i dał Borussii Dortmund prowadzenie.
Mistrzowie Niemiec cieszyli się jednak krótko. Już dziesięć minut później przegrywali 1:2 po golach Artjoma Rudniewa, króla strzelców ubiegłego sezonu polskiej ekstraklasy, i Koreańczyka Heung-Min Sona, a chwilę potem stracili Lewandowskiego.
W walce o piłkę w środku boiska Polak spóźnił się z interwencją i kopnął w nogę Pera Skjelbreda, z pretensjami rzucił się do niego Rafael van der Vaart. Lewandowski Holendra odepchnął, a Kehl przewrócił go na ziemię. Sędziowie długo się naradzali, co zrobić. W końcu dali Polakowi czerwoną kartkę, a van der Vaartowi żółtą. Juergen Klopp patrzył z niedowierzaniem, Łukasz Piszczek, który w środę nie zagrał z Irlandią z powodu kontuzji, łapał się za głowę, Kehl dyskutował z arbitrem, ale nic nie wywalczył.
„Trudna i kontrowersyjna decyzja" – ocenił „Kicker". „Wejście było ostre, ale wystarczyłaby żółta kartka" – uważa „Ruhr Nachrichten". – Widziałem już gorsze rzeczy, które pozostawały bez kar. Przez tę sytuację straciliśmy spokój – twierdzi Klopp, a van der Vaart nie ukrywał, że sprowokował Polaka celowo. – Musiałem zrobić trochę teatru. Czułem, że sędzia nie chce go wyrzucić z boiska, a na to zasługiwał.
Siły wyrównały się pół godziny przed końcem, gdy Jeffrey Bruma faulem zatrzymał biegnącego na bramkę Marco Reusa. Gole strzelali jednak dalej goście, znów Rudniew i Son. W drużynie panuje epidemia grypy: chorzy są nadal Marcel Schmelzer i Kevin Grosskreutz. A już w środę Borussia leci do Doniecka na spotkanie z Szachtarem w 1/8 finału Ligi Mistrzów.