Chelsea wygrała tylko dwa z sześciu ostatnich meczów Premiership. Po niedzielnej porażce z Manchesterem City (0:2) i poniedziałkowym zwycięstwie Tottenhamu nad West Hamem (3:2) spadła na czwartą pozycję.
O mistrzostwie może zapomnieć, bo strata do prowadzącego Manchesteru United wynosi już 19 punktów. Drugie miejsce też zaczyna uciekać – City mają siedem punktów przewagi. Trzeba skończyć sezon w czwórce, by zagrać w Lidze Mistrzów. A piąty w tabeli Arsenal już czai się za plecami (dwa punkty mniej).
Chelsea pozostała tylko jedna szansa na trofeum – Puchar Anglii, który zdobyła rok temu. W środę wieczorem zmierzy się w 1/8 finału z drugoligowym Middlesbrough na wyjeździe. A w ćwierćfinale (10 marca) czeka już na Old Trafford Manchester United.
Po porażce z City Rafa Benitez skrytykował zespół, a gwiazdy Chelsea nie pozostały na to obojętne. Na poniedziałkowym treningu doszło podobno do ostrej wymiany zdań. – To nieprawda, nie pokłóciłem się z piłkarzami. Nasze relacje są fantastyczne – przekonuje hiszpański menedżer. – Mieliśmy normalne spotkanie, na którym dyskutowaliśmy o meczu. Czasem trzeba mówić o tym, że jest się zawiedzionym. Rozumiem, że John Terry był ostatnio sfrustrowany. Jest dla nas bardzo ważnym zawodnikiem, ale nie mógł pomóc drużynie, bo długo leczył kontuzję kolana. Między nami nie ma jednak żadnego konfliktu – zapewnia Benitez.
Ale dziennikarze wiedzą swoje i zastanawiają się, czy piłkarze znów wydadzą wyrok. Niemal dokładnie rok temu zwolnili Andre Villasa-Boasa, a kiedyś Luiza Felipe Scolariego, który odchodząc, powiedział, że każdy, kto wejdzie do szatni Chelsea, przeżyje w niej piekło. No chyba, że będzie to Jose Mourinho. Jego witaliby z otwartymi ramionami.