Obie drużyny walczą o pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dla żadnej z nich remis nie jest spełnieniem marzeń.
Mniej optymistyczna jest sytuacja piłkarzy Queens Parks Rangers. Ich drużyna zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli, tracąc do bezpiecznej pozycji siedem punktów. A do rozegrania pozostało jedynie sześć meczów. Harry Redknapp, menadżer QPR, zarzeka się, że wszystko jest możliwe. Powtarza frazesy, że piłkarze dają z siebie wszystko, że drużyna gra w tym momencie dobrze jak nigdy. Ale jeszcze przed spotkaniem z Wigan powiedział, że „spadek może zaboleć".
Takie słowa na pewno nie uspokoiły kibiców z zachodniego Londynu, którzy ciągle pamiętają zawirowania z 2007 roku. Wtedy niewiele brakowało, a klub z Loftus Road przestałby istnieć. Jednak z pomocą przyszli Bernie Ecclestone, Flavio Briatore oraz Lakshmi Mittal. Trójka miliarderów zrealizowała legendarny już „plan czteroletni i wprowadziła drużynę w szeregi Premier League. Fani obawiają się, że w przypadku degradacji do Championship, w londyńskim zespole znów zaczną się problemy. Sympatyków uspokaja obecny właściciel Rangersów, Tony Fernandez. Malezyjski biznesmen napisał specjalny list, w którym zapewnia, że kibice mogą być spokojni o przyszłość drużyny.
- W każdym klubie może zdarzyć się zły sezon, ale nasza praca nie będzie trwać rok lub dwa. To zobowiązanie na wiele lat, czeka nas ekscytująca przyszłość – pisze Malezyjczyk, który zdaje sobie sprawę z tego, że piłka nożna nie jest biznesem, jak każdy inny, ale wymaga specyficznego podejścia. Chociaż kibice woleliby, żeby ten „zły sezon" zakończył się na tyle pomyślnie, aby Queens Park Rangers „ekscytującą przyszłość" budowali w Premier League.