21-latek przez całą swoją karierę związany był z Santosem. W pierwszej drużynie zadebiutował w 2009, gdy miał 17 lat. Wychowankiem zespołu jest także Pele, symbol poprzedniego cudu gospodarczego Brazylii. Trwający właśnie kolejny gospodarczy cud potrzebował swojego Pelego. Wypadło właśnie na Neymara. Piłkarza, który w reklamach gra niemal tak często jak w meczach, zmienia fryzury jak kiedyś David Beckham, pozwala kamerom zaglądać w każdy kąt swojego życia i ma wokół siebie cały tłum doradców, menedżerów i pośredników. Wszystkim im teraz Barcelona musi coś zapłacić z okazji transferu. Całą kwotę oszacowano na 55 mln euro, ale tylko część tych pieniędzy trafi do klubu: reszta będzie dla tych, którzy mówiąc najprościej, wykupili udziały w Neymarze. W tym dla niego samego.

Piłkarz przyznał, że życie w ojczyźnie zaczęło go męczyć i chce wyjechać za granicę. Wybrał grę w Barcelonie, chociaż miał i inne oferty: z Bayernu Monachium, Manchesteru City czy Realu Madryt.

Zespół z Katalonii starał się namówić Brazylijczyka na transfer już ponad rok temu. Lecz Neymar był nieugięty. Mówił, że jest młody i ma czas na zmianę otoczenia. Jeszcze w styczniu tego roku zaprzeczał, jakoby miał odejść z Sao Paulo przed wygaśnięciem kontraktu, który kończy się po przyszłorocznych mistrzostwach świata. Jednak wtedy Santos musiałby oddać swojego najlepszego zawodnika za darmo. Jeśli klub chciał zarobić na transferze, musiał się zgodzić na niego już teraz.

Neymar jeszcze nigdy nie zachwycił w naprawdę ważnym meczu Santosu lub Brazylii, ale Brazylijczycy wierzą, że w Barcelonie jego blask przyćmi gwiazdę Messiego. Brazylijczyk nie grał jeszcze na mistrzostwach świata, nie miał okazji mierzyć się z najlepszymi zawodnikami z Europy. Nie wiadomo, jak poradzi sobie z presją meczów o wysoką stawkę. Media przypominają historię Robinho. Przyjeżdżał do Europy jako wielki talent, który miał odmienić piłkę nożną. Rozczarował.

Pele nie ma wątpliwości, że 21-latek pokaże, jak bardzo wartościowym jest zawodnikiem. Powiedział nawet, że „gdyby dysponował takimi pieniędzmi, jak Barcelona, wykupiłby Neymara, żeby tylko został w Santosie". Brazylijczycy mu wierzą i uważają, że trzykrotny mistrz świata wreszcie doczekał się następcy. Trzeba tylko pamiętać o jednym: Pele też jest wśród doradców Neymara.