Wierzy pan w tę drużynę czy trzeba znowu wszystko budować od początku?
Nie możemy popadać w skrajności. Mamy młody zespół, nowi zawodnicy wnoszą dużo ciekawego. Kiedyś wszystko się dotrze, a przecież każdy następny mecz jest najważniejszy. Moim zdaniem jest postęp, a w Kiszyniowie mieliśmy wielkiego pecha.
Pierwsza myśl po ostatnim gwizdku?
Rozgoryczenie, żal, niedowierzanie. W pierwszej połowie mieliśmy mnóstwo sytuacji, mieliśmy wszystko pod kontrolą, wydawało się niemożliwe, że nie wygramy. Straciliśmy bramkę po błędzie, raz się zawahaliśmy i ten jeden moment zmienił całe spotkanie. W szatni w przerwie czuliśmy, że jest dobrze, a drugie 45 minut pozwoli nam udowodnić, że jesteśmy lepsi. Niestety, druga połowa wyglądała już inaczej. Mołdawia z każdą minutą robiła się coraz pewniejsza siebie, nasi rywale uwierzyli, że są w stanie zremisować i naprawdę ciężko było coś zrobić. Jeden gol kosztował nas dwa punkty i przymknął drzwi do mundialu.
Trzeba wygrać cztery mecze, trzeba wierzyć. Ale wiem, że teraz to brzmi raczej śmiesznie