Błaszczykowski: jesteśmy zażenowani

Jakub Błaszczykowski, kapitan reprezentacji Polski, o przyszłości drużyny, rozgoryczeniu i nowej umowie z Borussią.

Publikacja: 10.06.2013 01:45

Jakub Błaszczykowski

Jakub Błaszczykowski

Foto: AFP

Da się wierzyć w mundial po takim meczu?

Jakub Błaszczykowski:

Trzeba wierzyć i walczyć do końca. Życie mnie doświadczyło i wiem, że nie wolno tracić nadziei, nawet kiedy jest jej tylko cień. Po remisie z Mołdawią jesteśmy właśnie w takiej sytuacji, to nie moment na jakieś piękne deklaracje. Wynik odebrał nam do nich prawo.

Wierzy pan w tę drużynę czy trzeba znowu wszystko budować od początku?

Nie możemy popadać w skrajności. Mamy młody zespół, nowi zawodnicy wnoszą dużo ciekawego. Kiedyś wszystko się dotrze, a przecież każdy następny mecz jest najważniejszy. Moim zdaniem jest postęp, a w Kiszyniowie mieliśmy wielkiego pecha.

Pierwsza myśl po ostatnim gwizdku?

Rozgoryczenie, żal, niedowierzanie. W pierwszej połowie mieliśmy mnóstwo sytuacji, mieliśmy wszystko pod kontrolą, wydawało się niemożliwe, że nie wygramy. Straciliśmy bramkę po błędzie, raz się zawahaliśmy i ten jeden moment zmienił całe spotkanie. W szatni w przerwie czuliśmy, że jest dobrze, a drugie 45 minut pozwoli nam udowodnić, że jesteśmy lepsi. Niestety, druga połowa wyglądała już inaczej. Mołdawia z każdą minutą robiła się coraz pewniejsza siebie, nasi rywale uwierzyli, że są w stanie zremisować i naprawdę ciężko było coś zrobić. Jeden gol kosztował nas dwa punkty i przymknął drzwi do mundialu.

Trzeba wygrać cztery mecze, trzeba wierzyć. Ale wiem, że teraz to brzmi raczej śmiesznie

Myśli pan, że to był mecz o posadę trenera?

Chcieliśmy wygrać, to było najważniejsze, nikt w takich momentach się nie zastanawia, co z trenerem. Atmosfera jest przygnębiająca, w szatni była cisza. Przecież gdybyśmy strzelili bramkę na 2:0 po kwadransie gry, mielibyśmy spokój do końca, nie pozwolilibyśmy sobie wydrzeć zwycięstwa. Jesteśmy zażenowani tym, jak to się skończyło.

Byliście zmęczeni sezonem?

W drugiej połowie trochę brakowało sił, ale to nie przez sezon. Po prostu daliśmy z siebie wszystko od pierwszego gwizdka. To nieprawda, że na mecz z Mołdawią ciężko było się zmobilizować po tym, jak dwa tygodnie wcześniej grało się w finale Ligi Mistrzów. Po meczu w Kiszyniowie można mieć dużo uwag do wyniku, ale przecież nie do zaangażowania. Chcieliśmy zmazać plamę, wszyscy piłkarze dali z siebie maksimum, tak żeby urlop spędzić w dobrym nastroju. Najbliższy mecz gramy z Czarnogórą; żeby w ogóle myśleć o Brazylii, trzeba wygrać cztery ostatnie spotkania, także z Ukrainą i Anglią na wyjazdach. Wiem, że teraz to brzmi śmiesznie.

Przedłużył pan kontrakt z Borussią do 2018 roku. Były inne oferty?

Od dłuższego czasu się pojawiały, ale wolałem zatrzymać to dla siebie. Rozważałem wszystkie bardzo poważnie, zgłaszały się kluby z Anglii, Hiszpanii, Włoch, ale musiałem sam siebie zapytać, gdzie mogę odejść z tak wielkiej drużyny jak Borussia, żeby poczuć, że robię krok do przodu. Dortmund zaoferował mi bardzo długą umowę, pokazał, że mnie szanuje i wiąże ze mną plany na przyszłość. Kiedy nowy kontrakt upłynie, będę w Borussii 10 lat, takie rzeczy we współczesnym futbolu zdarzają się bardzo rzadko.

—Rozmawiał w Kiszyniowie Michał Kołodziejczyk

Piłka nożna
Liga Mistrzów. Barcelona z piekła do nieba i z powrotem, Inter pierwszym finalistą
Piłka nożna
Inter - Barcelona o finał Ligi Mistrzów. Robert Lewandowski gotowy do gry
Piłka nożna
Najszczęśliwszy człowiek na murawie. Harry Kane doczekał się trofeum
Piłka nożna
Legia z Pucharem Polski. Z kim zagra o Ligę Europy? Lista potencjalnych rywali
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Legia zdobyła Puchar Polski i uratowała sezon
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku