W najbliższą sobotę Barcelona gra w Gdańsku towarzyski mecz z Lechią (20.30, TVP), a w środę mierzy się z Bayernem w Monachium w spotkaniu o Puchar Ulego Hoenessa. To najlepiej zapowiadający się ze sparingów tego lata, ale nie wiadomo, czy w ogóle będzie okazja porozmawiać o futbolu. Od kilku dni Guardiola i jego były klub wymieniają się nieuprzejmościami, i każda ze stron przekonuje, że jest bardziej skrzywdzona. Zaczął w ostatni czwartek Guardiola, dość niespodziewanie wylewając podczas konferencji prasowej żale na szefów Barcelony: że nie dali mu spokoju gdy miał roczny urlop w Nowym Jorku, choć ich o to prosił, że kilka razy posunęli się za daleko. Ale wymienił tylko jedną konkretną sytuację: zarzucił władzom klubu, że wykorzystali chorobę Tito Vilanovy, by uderzyć w niego, rozpuszczając plotki, że będąc w Nowym Jorku na rocznym urlopie nie znalazł czasu żeby odwiedzać leczącego tam nowotwór ślinianki Vilanovę, przyjaciela i asystenta, z którym prowadzili przez cztery lata Barcelonę do jednego trofeum za drugim. Guardiola tłumaczył, że widywali się z Vilanovą w Nowym Jorku, a jeśli im się nie udawało, to nie z jego winy.
Najpierw odpowiedział mu prezes Sandro Rosell, mówiąc że Guardiola mija się z prawdą, bo nikt przeciw niemu nie spiskował. A dziś do tego sporu włączył się Tito Vilanova. I podgrzał emocje. – Myślę, że Pep się pomylił. Zaskoczył mnie. Nie wierzę, że kiedykolwiek ktoś z zarządu użyłby mojej choroby by go zaatakować. Ja i moja rodzina jesteśmy bardzo zadowoleni z opieki, jaką mnie klub otoczył. To prawda, widywaliśmy się z Pepem w Nowym Jorku przy różnych okazjach, ale po operacji nie przyszedł do mnie, przez dwa miesiące. On się zachował tak, ja bym się pewnie zachował inaczej – mówił Vilanova podczas konferencji prasowej.
Przypomina się pożegnanie z Barceloną Guardioli-piłkarza: gdy odchodził z klubu w 2001 zraniony, nie tylko dlatego, że był coraz mniej potrzebny w szatni i coraz gorzej traktowany przez szefów, ale też z powodu rozpuszczanych przez ludzi związanych z klubem plotek na temat swojego życia prywatnego. Tego że po odejściu Guardioli-trenera prędzej czy później wyjdą na jaw jego złe relacje z prezesem Rosellem (Guardiola to przyjaciel dwóch największych wrogów Rosella, czyli byłego prezesa Joana Laporty i Johana Cruyffa) należało się spodziewać. Ale już konfliktu z Vilanovą – nie. Obecny trener Barcelony wspominał dziś, że gdy ponad rok temu dostał propozycję przejęcia drużyny po Guardioli, rozmawiał z Pepem, powiedział mu że zamierza ofertę przyjąć i nie odczuł, że to jest dla jego dotychczasowego szefa problemem. Przeciwnie, usłyszał od niego słowa zachęty. – Znamy się od 28 lat, napisaliśmy wspólnie rozdział nie do wykreślenia, przeżyliśmy razem niesamowite rzeczy – mówi Vilanova. Trochę dziwne, że przyjaciele od 28 lat dziś rozmawiają ze sobą przez stół konferencyjny.