W trzeciej rundzie eliminacyjnej Śląsk trafił na trudniejszego przeciwnika niż Lech czy Legia w eliminacjach do Ligi Mistrzów, a mimo to spisał się lepiej od nich. Odniósł zwycięstwo, jako jedyna z polskich drużyn. Mecz stał na dobrym poziomie i był ciekawy od pierwszej do ostatniej minuty. Ale jeszcze ważniejsze było to, że wrocławianie nie grali gorzej od faworyzowanych Belgów. I choć to oni wypracowali nieco więcej klarownych szans, Polacy okazali się skuteczniejsi.
Trzeba też przyznać, że mieli trochę szczęścia. Zwłaszcza w pierwszych minutach po przerwie, kiedy obrońcy gospodarzy nie dawali sobie rady z 17-letnim szybkim napastnikiem Bolim Bolingolim - Mbombo. Po jednym ze strzałów Rafał Gikiewicz nie zdołał złapać piłki, która odbiła się od słupka i wpadła bramkarzowi w ręce. Kilkanaście minut później Gikiewicz obronił strzał Toma De Suttera z trzech metrów, w sytuacji sam na sam.
Jedyny gol padł po świetnej akcji trzech zawodników w środku boiska. Marco Paixao podał do Przemysława Kaźmierczaka, ten natychmiast przedłużył podanie do Sebino Plaku, Albańczyk dzięki temu znalazł się za obrońcami, podciął piłkę, która przeleciała nad głową Australijczyka Mathewa Ryana i wleciała do bramki.
Wrocławianie mieli jeszcze kilka innych dobrych okazji, ale Bruggia też walczyła do końca. Najlepszy w Śląsku był skrzydłowy Waldemar Sobota. Można przypuszczać, że oglądający na stadionie mecz Waldemar Fornalik powoła go do kadry na towarzyski mecz z Danią (14 sierpnia w Gdańsku). Dobrze zaprezentowali się też nowi zawodnicy Śląska: strzelec bramki i, kolejny raz, Portugalczyk Marco Paixao. Mniej widoczny był tym razem Sebastian Mila. Jeśli w rewanżu (8 sierpnia) Śląsk zagra równie dobrze, będzie miał duże szanse na awans.
Śląsk - FC Brugge 1:0 (0:0)