W poniedziałek zaczyna się zgrupowanie reprezentacji Polski przed pierwszym meczem o wszystko – z Czarnogórą. Dociera do pana, że to może być już koniec marzeń o mundialu w Brazylii?
Grzegorz Krychowiak:
Nie dociera, bo nie przyjmuję tego do wiadomości. Wiele osób już nas skreśliło, uznało za drużynę bez nadziei, ale od środka wygląda to zupełnie inaczej. Będziemy walczyć do końca, nie pojedziemy do Brazylii, tylko jeśli stracimy na to matematyczne szanse. Jakoś nikt nie zwraca uwagi na to, że wszystko jest ciągle w naszych rękach, że nie musimy się oglądać na nikogo innego. Wiem, że nie będzie łatwo, ale moim zdaniem połowa sukcesu, to odpowiednie podejście do sprawy. Jeśli któryś z nas zwątpi w sukces, może być ciężko.
Kibice już zwątpili, dziennikarze też.
Wasze prawo. Straciliśmy kilka razy głupio punkty i zrobiło się gorąco. Niektórzy zaczęli gasić światło nad tą reprezentacją po remisie z Mołdawią w Kiszyniowie. Oczywiście, Polsce nie wypada nie wygrać takiego meczu, skoro nie udało się wykorzystać wszystkich sytuacji i wygrać 5:0, powinniśmy pokazać swoje doświadczenie i zadowolić się skromnym 1:0. Nie mogliśmy pozwolić Mołdawianom na strzelenie gola, trzeba było grać spokojnie, na luzie. Teraz piłkarze w mediach wypadają zazwyczaj śmiesznie, bo co z tego, że powiem panu, że wierzymy. Możemy przemówić tylko na boisku, pokazać wszystkim ludziom, że nawet jeśli nie jesteśmy w stanie pojechać na mundial, to będziemy się o to bić do ostatniego meczu.