Carlo Ancelotti jak obiecał, tak zrobił: pozwolił zadebiutować Garethowi Bale’owi, a że grzechem byłoby trzymanie tylu milionów euro (wciąż nie wiadomo, ile dokładnie – 91 czy 100) na ławce, Walijczyk zagrał w wyjazdowym meczu z Villarrealem (2:2) od pierwszej minuty.
Kamery przez godzinę śledziły każdy jego ruch, by sprawdzić, czy wydawanie tak ogromnych pieniędzy miało sens. Bale kredyt zaufania zaczął spłacać w 38. minucie, kiedy pokazując swoją szybkość, wyprzedził obrońcę, dobiegł do podania Daniela Carvajala i z bliska wyrównał na 1:1.
Hiszpańskie gazety podkreślają, że Bale zdał egzamin, mimo że był on bardzo trudny. Zgadzają się także, że przedstawienie skrzydłowemu z Walii ukradł Diego Lopez. Gdyby nie jego interwencje, Real wróciłby do domu bez punktów. Ancelotti zdania jednak nie zmienił: w jutrzejszym meczu Ligi Mistrzów z Galatasaray bronić będzie Iker Casillas. Cristiano Ronaldo, strzelec drugiego gola w sobotnim spotkaniu, przedłużył wreszcie kontrakt (do 2018 roku) i będzie zarabiał 17 mln euro, o milion więcej niż Leo Messi.
Real i Villarreal jeszcze w tym sezonie nie przegrały, ale na czele tabeli w Hiszpanii są Atletico i Barcelona. Mają po 12 punktów i identyczny bilans bramkowy (14-4). Barcelona pokonała Sevillę 3:2 dzięki trafieniu Alexisa Sancheza w doliczonym czasie, ale na trzy tygodnie straciła Jordiego Albę, który już w 14. minucie doznał kontuzji.
W Anglii ważnych debiutów również nie brakowało. Mesut Oezil pierwszy raz założył koszulkę Arsenalu, w meczu z Sunderlandem (3:1) wyszedł w podstawowym składzie, podawał przy golu Oliviera Giroud na 1:0. Wojciech Szczęsny wiele pracy nie miał, przy rzucie karnym rzucił się w drugą stronę. Arsenal przynajmniej do dzisiejszego wieczoru będzie liderem, zepchnąć z pierwszego miejsca może go Liverpool, jeśli nie przegra ze Swansea.