To najciekawszy mecz kolejki i jeden z najważniejszych w sezonie. Łączą się w nim sprawy sportowe z prestiżowymi.
W poprzednim sezonie Wisła była zbyt słaba, by rywalizować z Legią. Wydawało się, że i tym razem będzie podobnie. Ale do Krakowa wrócił Franciszek Smuda i bez pieniędzy oraz większych transferów odremontował drużynę, która jest w czołówce.
Kiedy mówiono, że Smuda już się skończył, bo prowadzona przez niego reprezentacja wypadła na Euro poniżej oczekiwań, a drugoligowy Regensburg nie wygrał przez pół roku ani jednego meczu, Bogusław Cupiał go zatrudnił, a trener znów „robi cuda".
Wisła jest jedyną niepokonaną drużyną w ekstraklasie i ma najmniej straconych bramek: zaledwie pięć w dziesięciu meczach. Powrót najpierw Arkadiusza Głowackiego (34 lata), a niedawno Pawła Brożka (30) okazał się wielkim wzmocnieniem. Świadczy to jak najlepiej o tych zawodnikach i nieco gorzej o poziomie ligi. Brożek leczy kontuzję mięśnia dwugłowego i nie wiadomo, czy zagra z Legią. Ten piłkarz to dziś 25 procent wartości Wisły. Gdyby Brożek nie zagrał, napastnikiem będzie Rafał Boguski.
Legia też ma problem z atakiem. Marek Saganowski wróci na boisko dopiero w przyszłym roku. Władimir Dwaliszwili też ostatnio się leczył. Pozostaje tyleż dynamiczny co chaotyczny Patryk Mikita, zdolny 19-latek bez większego doświadczenia. Ale Legia ma Miroslava Radovicia, być może najlepszego dziś zawodnika ekstraklasy, w dodatku lidera klasyfikacji strzelców. Na postawę legionistów może mieć też wpływ czwartkowe spotkanie z Apollonem.