– Nie należymy do klubów, które są na końcu łańcucha pokarmowego. Bayern jest większy, akceptuję to – mówił Juergen Klopp na konferencji, kiedy oficjalnie potwierdzono to, co wszyscy wiedzieli od kilku miesięcy: Robert Lewandowski w lipcu przechodzi do Bayernu Monachium. Za darmo, bo kończy mu się umowa z Borussią. Polak będzie zarabiał 11 milionów euro rocznie, blisko dwa razy więcej niż Wojciech Szczęsny, który niedawno przedłużył kontrakt z Arsenalem.
Takiej umowy nie miał jeszcze żaden polski piłkarz. Lewandowski trafił do drużyny, która jest mistrzem i zdobywcą Pucharu Niemiec, triumfatorem Ligi Mistrzów i Klubowych Mistrzostw Świata.
Świat pełen pokus
Transferem Polaka w sobotę żył cały piłkarski świat. Zdjęcia zamieszczane na Twitterze przez dziennikarzy i kibiców są tego dowodem.
W klinice w Monachium napastnik Borussii pojawił się przed południem i wyszedł z niej po kilku godzinach. Badania były formalnością, wszystkie szczegóły kontraktu zostały uzgodnione dużo wcześniej, nawet zanim według przepisów mogły zostać rozpoczęte rozmowy. Piłkarz, któremu wygasa kontrakt latem, może prowadzić negocjacje z nowym pracodawcą od 1 stycznia, a o kierunku, jaki obierze Lewandowski, wiadomo było od kilku miesięcy.
Bayern chciał Polaka już przed tym sezonem, ale w Dortmundzie doszło do tąpnięcia, gdy okazało się, że klub z Monachium wykorzystał klauzulę odstępnego w kontrakcie Mario Goetzego i podkupił Borussii wielką gwiazdę bez pytania.