Mecz Szwajcarii z Ekwadorem w Brasilii był najsłabszym ze wszystkich dotychczasowych na mundialu. Niegodnym patrona stadionu, na którym się odbywał Mane Garrinchy, legendarnego skrzydłowego Brazylii z lat 50. i 60.
W obydwu drużynach nie było gwiazd, chociaż większość zawodników gra w dobrych klubach. W pierwszej jedenastce Szwajcarii znalazło się sześciu z klubów Bundesligi, trzech Serie A i tylko dwóch z ligi szwajcarskiej. W zespole Ekwadoru tak dobre kluby nie były reprezentowane. Z wyjątkiem Manchesteru Utd Antonio Valencii i Flamengo Rio de Janeiro Fricksona Erazo. Valencia, grający na bocznej pomocy, prezentował się słabiej niż w Premier League.
Od początku widać było, że bramki mogą paść tylko po rzutach rożnych lub wolnych.
Tak też się stało. Prowadzenie zdobył Ekwador, po strzale głową Ennera Valencii, który wykorzystał podanie z rzutu rożnego i poważny błąd zaskoczonych obrońców.
W przerwie niemiecki trener Szwajcarów Ottmar Hitzfeld zmienił jednego zawodnika i ustawienie drużyny (Xherdan Shaquiri z Bayernu przeszedł ze skrzydła na środek ataku). Miał wyczucie. Napastnik, który wszedł ?na boisko, 23-letni Admir Mehmedi, niecałe dwie minuty później, również po rogu, doprowadził do wyrównania.