Francuzi byli faworytami, ale natrafili na opór, jakiego się chyba nie spodziewali. Do tej pory Trójkolorowi łatwo rozprawiali się z przeciwnikami. Hondurasowi wbili trzy gole, Szwajcarii pięć i tylko z Ekwadorem im się nie powiodło. Tyle że przystępując do tego meczu, byli już pewni awansu i trener mógł sobie pozwolić na eksperymenty. Skończyło się na 0:0.
Nigeryjczycy wygrali tylko raz, z Bośnią i Hercegowiną, a i to szczęśliwie, bo sędzia nie uznał prawidłowej bramki Edina Dżeko. Wydawało się, że nie mają z Francją większych szans.
I jak to zwykle bywa, okazało się, że wszelkie kalkulacje na podstawie dotychczasowych meczów i poziomu zawodników bywają zawodne. Tylko na początku obydwie drużyny grały słabo, wolno, jakby nie chciały ryzykować. Ale minął kwadrans i zaczął się mecz.
Fruwający Enyama
Francuzi zostali zepchnięci do obrony, Emmanuel Emenike zdobył nawet bramkę, jednak nie została uznana, bo był na minimalnym spalonym. Ale Francuzi otrzymali sygnał, że będzie trudniej, niż sądzili. Tylko Paul Pogba odpowiedział pięknym wolejem, który w jeszcze lepszym stylu obronił Vincent Enyama, czołowy bramkarz Ligue 1 w barwach Lille. Francuscy kibice uważali, że to on jest największą przeszkodą na drodze Trójkolorowych do ćwierćfinału. Nie wzięli pod uwagę, że w polu grają zawodnicy, którzy są jeszcze groźniejsi, bo mogą strzelić bramkę.
Valbuena trafia, gdzie chce
W drugiej połowie John Obi Mikel (Chelsea), Ahmed Musa (CSKA Moskwa), Viktor Moses (Liverpool), Peter Odemwingie (Stoke) przez wiele minut zmuszali Francuzów do biegania za piłką. Sytuacja zmieniła się dopiero około pół godziny przed końcem, kiedy bezproduktywnego Oliviera Giroud (Arsenal) zastąpił Antoine Griezmann (Real Sociedad). Po akcji z nim Karim Benzema znalazł się sam na sam z Enyamą, który strzał obronił, a odbitą piłkę sprzed linii wybił obrońca.