Brazylijczycy byli jednym z faworytów, a na Maracanie mieli zmazać plamę z roku 1950, kiedy w finale przegrali z Urugwajem. Teraz w ogóle do Rio nie dojechali. Ponieśli jeszcze większą klęskę niż przed 64 laty.
Niemcy, którzy rozbili ich w półfinale 7:1, stali się automatycznie faworytami finału.
Argentyna awansowała do finału dopiero po rzutach karnych kończących słaby, bezbramkowy mecz z Holandią. Niemcy do tej pory robili lepsze wrażenie, a ich drużyna jest najlepiej zorganizowaną ze wszystkich biorących udział w mundialu.
Argentyna ma jednak Leo Messiego. On będzie walczył nie tylko o tytuł dla swojego kraju, ale i o zmianę własnego wizerunku. Chociaż w kilku kategoriach osiągnął więcej niż legendarny Diego Maradona, nie zdobył jeszcze tytułu mistrza świata.
A drużyna z Europy nigdy jeszcze nie wygrała mundialu na zachodniej półkuli.