– Nie jedziemy do Monachium, żeby zrobić sobie zdjęcia z mistrzami świata – zapowiadał przed meczem Andre Breitenreiter, trener debiutującego w Bundeslidze Paderborn. W czterech spotkaniach jego zespół zdobył osiem punktów i został niespodziewanie liderem. – Spełniamy nasze marzenia, ale nadal głównym celem jest utrzymanie – przypominał Breitenreiter.
Paderborn zaczął sezon od remisu 2:2 z FSV Mainz, potem wygrał 3:0 w Hamburgu, zremisował bezbramkowo z FC Koeln, a w sobotę pokonał 2:0 Hannover 96. Ale Bayernowi – zgodnie z oczekiwaniami – problemów nie sprawił. Już po kwadransie przegrywał 0:2 po golach Mario Goetzego i Roberta Lewandowskiego. Nie w pełni zdrowy polski napastnik grał 76 minut. Kiedy usiadł już na ławce, po bramce dorzucili jeszcze Goetze i Thomas Mueller.
Wysoka porażka nie zmienia faktu, że był to najwspanialszy wieczór w ponadstuletniej historii Paderborn. Mały klub z Nadrenii Północnej-Westfalii ma najniższy budżet w lidze (15 mln euro – ponad 20 razy mniejszy niż Bayern), gra na 15-tysięcznym stadionie Benteler-Arena, dopiero buduje ośrodek treningowy, a jego wszyscy zawodnicy są warci w sumie około 20 milionów euro. W Bundeslidze występowali krótko albo wcale.
Większość z nich to Niemcy albo potomkowie imigrantów. Jedną z wyróżniających się postaci jest urodzony w Berlinie 25-letni pomocnik tureckiego pochodzenia Suleyman Koc, wyciągnięty półtora roku temu przez klub z więzienia. Odsiadywał tam wyrok za kradzieże. Pewnie jeszcze nie raz o nim usłyszymy.
Paderborn spadł na czwarte miejsce w tabeli, wyprzedziły go też Hoffenheim (3:3 z Freiburgiem, 62 minuty Eugena Polanskiego) i FSV Mainz (2:2 z Eintrachtem Frankfurt). Dokończenie 5. kolejki w środę.