Dokładnie w środę minęło 18 lat, odkąd Arsene Wenger został trenerem Arsenalu. Zwycięstwo 4:1 nad Galatasaray to okazały prezent od piłkarzy. Kiedy Francuz zaczynał pracę w Londynie, część z nich nie chodziła jeszcze nawet do szkoły. Danny Welbeck, zdobywca hat-tricka, miał wtedy sześć lat. Tak samo jak Wojciech Szczęsny, który środowy wieczór zakończył z czerwoną kartką po faulu na Buraku Yilmazie. Galatasaray, prowadzony przez byłego selekcjonera Włochów Cesare Prandellego, nie przypominał drużyny, która przed dwoma sezonami awansowała do ćwierćfinału, a przed rokiem w fazie grupowej wyrzuciła za burtę Juventus.
Dwie twarze w tym sezonie pokazuje Borussia Dortmund. Tę brzydszą w Bundeslidze, gdzie zajmuje dopiero 12. miejsce. Tę ładniejszą w Lidze Mistrzów, gdzie nie straciła jeszcze punktu ani gola. Po domowym zwycięstwie nad Arsenalem (2:0) pokonała na wyjeździe 3:0 Anderlecht. Łupem bramkowym podzielili się następcy Roberta Lewandowskiego: Ciro Immobile i Adrian Ramos. Był też akcent polski: asysta Łukasza Piszczka przy trafieniu na 2:0.
Piszczek, choć w ostatni weekend rozciął łuk brwiowy, grał w Brukseli przez 90 minut. Paweł Cibicki, czekający na debiut w młodzieżowej reprezentacji Polski, pojawił się w składzie Malmoe FF na ostatni kwadrans meczu z Olympiakosem (2:0). Wystarczyło, by przyczynić się do zwycięstwa. 20-letni Cibicki asystował przy drugim golu Markusa Rosenberga.
Atletico po wpadce w Pireusie (2:3) musiało pokonać Juventus. Mistrz Włoch do środy był najlepszym zespołem Europy obecnego sezonu. Wygrał wszystkie mecze, nie stracił bramki. Ale z Madrytu wraca na tarczy (0:1). Po spotkaniu, które mogło się podobać tylko miłośnikom taktyki.
Bliski sprawienia sensacji był ponownie Łudogorec. Dwa tygodnie temu od remisu na Anfield dzieliły go sekundy. W środę już po sześciu minutach prowadził w Sofii z broniącym trofeum Realem po golu Marcelinho. Potem Cristiano Ronaldo nie wykorzystał pierwszego z dwóch rzutów karnych (obronił Władisław Stojanow), przy drugiej jedenastce jednak już się nie pomylił i do przerwy było 1:1. Łudogorec trzymał się dzielnie do 77. minuty, gdy Karim Benzema z bliska skierował piłkę do bramki po dośrodkowaniu Marcelo.