Kiedy w maju, dziewięć miesięcy po transferze do Włoch, rozegrał pierwszy mecz w Serie A, zachwytom nie było końca. Roma przegrała u siebie z Juventusem 0:1, ale trener Rudi Garcia stwierdził, że Skorupski był najlepszy na boisku. – Wypadł znakomicie, poradził sobie z presją, a przecież pierwszy raz wystąpił przed taką publicznością – nie ukrywał podziwu dla młodego Polaka.
Skorupski puścił wtedy gola dopiero w doliczonym czasie, we wtorek w Manchesterze wyjmował piłkę z bramki już po czterech minutach. Z rzutu karnego pokonał go Sergio Aguero, później wiele pracy nie miał, obronił m.in. strzał Franka Lamparda. Stresu znów widać po nim nie było.
– Ten facet ma wyłączony układ nerwowy. Nieważne, czy gra na Zaborzu, czy na Camp Nou – opowiada „Rz" Jerzy Mucha, były dziennikarz „Przeglądu Sportowego", a obecnie szef biura prasowego Górnika Zabrze. – Pamiętam taki mecz reprezentacji młodzieżowej w Portugalii, kiedy Filip Kurto dostał czerwoną kartkę. Siedzący na ławce Łukasz rzucił gwarą śląską do trenera: „spokojnie, jo to chyca". I jedenastkę obronił.
Skorupski do Górnika trafił w wieku 12 lat. Jego pierwszy trener Jerzy Machnik od razu dostrzegł duży talent chłopaka. – Wyróżniał się na tle rówieśników, przede wszystkim odwagą i ambicją. Psychika była jego najmocniejszą stroną. Koleżeński, zawsze uśmiechnięty i wyluzowany. Miał charakter, nie był grzecznym chłopcem, ale u bramkarzy to zaleta – wspomina w rozmowie z „Rz" Machnik.
Dwa lata temu kariera Skorupskiego znalazła się na zakręcie, gdy podczas wizyty z dwoma kolegami z Górnika w jednym z katowickich lokali wdał się w bójkę. – Dobry wpływ na niego miała narzeczona Weronika. To też dziewczyna z Zabrza. Po transferze do Romy wyjechała z nim do Włoch. Od kiedy Łukasz ją poznał, spoważniał, stał się dojrzałym mężczyzną i postawił na karierę – tłumaczy Mucha.