„To był cios w serce Borussii" – nazwał „Frankfurter Allgemeine Zeitung" akcję Lewandowskiego, po której padł w sobotę zwycięski gol dla Bayernu. Polak stojąc tyłem do bramki, ograł Matsa Hummelsa, podał do Thomasa Muellera, a potem dobił jego strzał głową. Z szacunku do byłej drużyny radości nie okazywał, spuścił wzrok i przyjął gratulacje od kolegów. Wszystko działo się przed trybuną południową, na której zasiadają najwierniejsi kibice w Dortmundzie i która prawie rok temu żegnała go owacją na stojąco.
– Robert był niesamowity. Dużo walczył. Potrzebowaliśmy w tym meczu kogoś takiego jak on, kto mógłby przytrzymać piłkę przy kontrataku – cieszył się Pep Guardiola. Jedna z takich prób udana jednak nie była i miała wymiar symboliczny. Tuż przed polem karnym Bayernu piłkę Lewandowskiemu odebrał Jakub Błaszczykowski. – Jest w pełni formy, nic mu nie dolega. To, że nie pojechał na zgrupowanie kadry, nie było dla mnie niespodzianką, ale prezentem – opowiadał Juergen Klopp.
Wpływu na oceny ta sytuacja nie miała: „Lewangolski" – jak pisze o polskim napastniku „Bild" – zasłużył zdaniem dziennikarzy na tytuł zawodnika meczu. Ale wyróżnić trzeba też m.in. Dantego („chciałbym mieć tysiąc takich piłkarzy" – przyznał Guardiola) czy Manuela Neuera, który jedną ręką zatrzymał na linii bramkowej strzał Marco Reusa z rzutu wolnego. Bayern wciąż ma 10 pkt przewagi nad Wolfsburgiem i kwestią czasu jest, kiedy obroni tytuł. Borussię od europejskich pucharów dzieli 6 pkt.
Było w Wielkanoc kilku innych polskich bohaterów. Kamil Glik zdobył siódmego gola w sezonie dla Torino (2:1 z Atalantą) i wyrównał osiągnięcie Zbigniewa Bońka. „Piękność dnia" – skomentował wyczyn obrońcy prezes PZPN, nawiązując do swojego pseudonimu z czasów gry w Juventusie i Romie („Piękność nocy"). W 2. Bundeslidze odżył Mateusz Klich. Jesienią nie rozegrał ani jednego spotkania w Wolfsburgu, zimą przeniósł się do Kaiserslautern. W sobotę pierwszy raz wyszedł w podstawowym składzie (4:0 z Heidenheim), już w piątej minucie zaliczył asystę, w drugiej połowie podwyższył na 3:0. Kaiserslautern jest wiceliderem i bije się o awans.
O Polakach głośno także na Wschodzie. Łukasz Teodorczyk pomaga Dynamu Kijów w walce o mistrzostwo Ukrainy. Z Czornomorcem grał nieco ponad 20 minut, ale zdążył ustalić wynik na 2:0. Marcin Komorowski dał zwycięstwo Terekowi Grozny nad Ufą (1:0), a podawał mu Maciej Rybus. Szkoda, że Wojciech Szczęsny renesans Arsenalu ogląda z ławki rezerwowych. Przekonujący triumf nad Liverpoolem (4:1) , przekreślający prawdopodobnie szanse rywali na powrót do Ligi Mistrzów, potwierdza siłę londyńczyków. Ale Arsene Wenger w tytuł nie wierzy. Strata do Chelsea wciąż wynosi siedem punktów. A lidera ze Stamford Bridge z rytmu nie jest w stanie wybić nawet puszczony przez Thibauta Courtoisa strzał Charliego Adama z 60 metrów. – To prawdopodobnie trafienie sezonu – musiał przyznać po meczu ze Stoke (2:1) Jose Mourinho.
Ciekawe, jak nazwałby to, co w wielkanocne południe zrobił jego rodak i były podwładny, Cristiano Ronaldo. Portugalczyk wbił Granadzie (9:1) pięć goli, wyprzedził w klasyfikacji strzelców Leo Messiego i wyrównał klubowy rekord Alfredo Di Stefano (28 hat-tricków). Aż trudno uwierzyć, że taka maszyna nigdy wcześniej nie zdobyła tylu bramek w jednym spotkaniu. Świąteczną atmosferę uświetnił powrót Jamesa Rodrigueza po kontuzji. Carlo Ancelotti patrzył na swoich zawodników z podziwem, ale nie ukrywa, że wolałby wygrać dziewięć meczów po 1:0. Właśnie takie skromne zwycięstwo nad Celtą pozwoliło Barcelonie utrzymać czteropunktową przewagę w tabeli nad Realem.
We Francji na czele też bez zmian. Marsylia po niedzielnej porażce 2:3 z PSG traci już 5 pkt do mistrzów Francji. Tradycyjnie było gorąco i poza boiskiem. Przed spotkaniem autokar paryżan został zaatakowany przez chuliganów i obrzucony różnymi przedmiotami. Piłeczka golfowa przebiła szybę w miejscu, w którym siedział Zlatan Ibrahimović, i przeleciała nad głową szwedzkiego gwiazdora.