Najpierw groźnie zaatakowała Pogoń. Po rzucie wolnym David Stec zagrał piłkę w pole karne, gdzie sam przed Arturem Borucem znalazł się Luka Zahović. Słoweniec z najbliższej odległości strzelił jednak wysoko nad bramką. Później klarownych sytuacji z obu stron nie było za wiele. Legia była groźna po stałych fragmentach gry. Swoją okazje miał m.in. Tomas Pekhart, którego strzał głową obronił Dante Stipica. W 31. minucie lider klasyfikacji strzelców ekstraklasy dostał podanie w pole karne od Filipa Mladenovicia i uderzył lewą nogą. Jego strzał został zablokowany. Goście z Warszawy protestowali, sugerując że Kostas Triantafyllopoulos zrobił to ręką, ale sędzia Szymon Marciniak nie miał żadnych wątpliwości i nakazał grać dalej. Powtórki pokazały, że futbolówka trafiła w rękę greckiego obrońcy Portowców, ale arbitrzy całej sytuacji nie sprawdzali nawet technologią VAR.
Przed przerwą jeszcze dwa razy było groźnie pod szczecińską bramką, ale zarówno akcja Pawła Wszołka, jak i Josip Juranovicia nie skończyły się celnymi strzałami.
– Weszliśmy dobrze w spotkanie i kontrolujemy je. Brakuje nam bramki. Musimy jeszcze trochę docisnąć przeciwnika i przede wszystkim strzelić gola, bo chcemy tu wygrać – komentował pierwszą połowę przed kamerami Canal+ lewy obrońca Legii Filip Mladenović.
– Po stratach piłki i jej późniejszym przejęciu brakuje nam utrzymania się przy niej. Musimy być nieco aktywniejsi w ataku. Jak to poprawimy, to może być dobrze. Chcemy grać w piłkę i częściej być w jej posiadaniu, ale jak się spojrzy na statystyki, to Legia często dominuje rywali i dziś jest podobnie. Byliśmy na to przygotowani – mówił z kolei pomocnik Pogoni Damian Dąbrowski -
relacjonuje Onet.