Czasy kiedy na meczach Skry można się było narzekać na nudę dawno już minęły. W rundzie wiosennej na spotkaniach z udziałem częstochowian emocje sięgają zenitu. Potwierdził się to także w Łodzi. Na stadionie Widzewa podopieczni Jakuba Dziółki występując w roli gospodarza, pokazali charakter, z którego na tym obiekcie przed laty znani byli wielcy piłkarze grający w sezonie 1982/83 w półfinale Pucharu Europy Mistrzów Krajowych.
W obecności 12.820 widzów, co w historii klubu spod Jasnej Góry zapisane zostanie jako rekord frekwencji na „swoim” boisku, skazywani na porażkę „gospodarze” przetrzymali początkowe ataki wicelidera tabeli, a w 19. minucie wyprowadzili celny cios. Po rzucie rożnym, wykonanym przez Kamila Lukoszka najlepiej w polu bramkowym łodzian zachował się Aleksander Paluszek i główkując z 4 metra otworzył wynik spotkania.
Konsternacja na trybunach wypełnionych kibicami Widzewa trwała 10 minut, bo tyle potrzebował zespół Janusza Niedźwiedzia, żeby doprowadzić do wyrównania. I tym razem akcja miała miejsce po rzucie rożnym. Wykonał go Patryk Lipski, a odbitą przez Adama Mesjasza piłkę przejął Ernest Terpiłowski i mimo asysty Piotra Pyrdoła, zdołał oddać zaskakujący strzał z 10 metra. Płasko uderzona piłka wpadła do siatki nim Mateusz Kos zdążył zareagować.
Bramkarz Skry miał jednak jeszcze później sporo okazji, żeby wykazać się swoimi umiejętnościami i obronił między innymi: na raty kąśliwy strzał Kristoffera Hansena z dystansu w 38. minucie czy efektowną robinsonadą bombę Dominika Kuna w 45 minucie z 20 metra w okienko.
Częstochowianie co jakiś czas odgryzali się też kontrami, ale wynik 1:1 utrzymał się do 82 minuty, bo wtedy Marek Hanousek wykorzystał rzut karny wypatrzony przez VAR. Dominik Sulikowski dopiero na ekranie zauważył bowiem, że Dawid Niedbała w starciu z Fabio Nunesem dotyka piłki ręką i wskazał na „wapno”.