Los zetknął w jednej grupie kwalifikacyjnej mistrza i wicemistrza Europy. Poprzednio na Wembley lepsi byli Włosi, którzy wygrali po rzutach karnych. Anglicy mogli tylko ocierać łzy po spudłowanych strzałach Marcusa Rashforda, Jadona Sancho i Bukayo Sako. Od tego czasu obie drużyny grały ze sobą już trzy razy, raz padł remis, raz wygrali Włosi, a raz Anglicy.
Ich zwycięstwo było najcenniejsze, bo odniesione w eliminacjach do mistrzostw Europy, w których drużyna Garetha Southgate'a radzi sobie świetnie. Punkty straciła tylko raz, remisując we Wrocławiu z Ukrainą 1:1 i była dzięki temu o krok od zapewnienia sobie awansu.
Włosi byli w trudniejszej sytuacji, bo przy niekorzystnych wynikach mogą skończyć eliminacje na trzeciej pozycji, a wtedy czekają ich baraże, w których ostatnio radzili sobie kiepsko - w ten sposób odpadali z walki o dwa kolejne mundiale.
Zwycięstwo na Wembley byłoby dla nich cenne, ale przed meczem więcej niż o futbolu, musieli myśleć o aferach. Włoski futbol znów żyje skandalem korupcyjnym. Podejrzenia o obstawianie meczów, co jest zakazane, padły na Sandro Tonaliego i Nicolo Zaniolo. Obaj przedwcześnie opuścili zgrupowanie, a w ich miejsce trener Luciano Spalletti powołał Stephana El Sharaawy'ego, który w kadrze ostatni raz zagrał niemal trzy lata temu.
Czytaj więcej
Rocznica Wembley rodzi pytanie, czy w dzisiejszym, zagonionym i liczącym pieniądze świecie pragmatyków nie ma miejsca na upamiętnienie historii.