Minęło kilka minut, a w polu karnym gości już grzmiało. Thibaut Courtois najpierw odbił piłkę po strzale Polaka, chwilę później jego czujność sprawdził Raphinha. Nawałnica dopiero ruszała, ale wystarczyło, żeby Barcelona na chwilę opuściła gardę. Vinicius Junior porwał się na drybling, zagrał w kierunku bramki, a piłka po rykoszecie wpadła do siatki.
Pechowo do własnej bramki skierował ją Ronald Araujo, bramkarz Marc-Andre ter Stegen tylko bezradnie padł na plecy. Pierwszy raz w tym sezonie ligowym Barcelona straciła na Camp Nou gola z gry. Strzelił go w dodatku zawodnik, który odpowiadał tego dnia za opiekę nad Viniciusem i niemal przez cały mecz wywiązywał się z tej roli doskonale.
Gol nie ostudził zapału gospodarzy. Utrzymywali się przy piłce, zdobywali przestrzeń, atakowali. Udało się w 45. minucie. Sergi Roberto najlepiej odnalazł się w zamieszaniu, jakie powstało pod bramką Courtoisa i mocnym strzałem przy słupku doprowadził do wyrównania. Barcelona świętowała, sędzia przed przerwą nawet nie wznowił gry.
Czytaj więcej
Katalończycy mieli opłacać byłego wiceszefa sędziów oraz przychylnych klubowi dziennikarzy.
El Clasico choć na chwilę mogło być dla jej fanów lekiem na koszmar, który nazywa się Jose Maria Enriquez Negreira. To wiceszef hiszpańskich sędziów z lat 1994-2018. Poprzedni prezesi klubu przez lata płacili mu za „zewnętrzne konsultacje” - oficjalnie. Wielu uważa, że chcieli w ten sposób kupić przychylność oraz wpływy.