Jeden gol wystarczył Lechowi, by zwyciężyć w derbach Poznania, kontynuować wspinaczkę w tabeli i zmniejszyć dystans do czołówki. Strzelił go Portugalczyk Afonso Sousa.
To były nietypowe derby - rozgrywane przy Bułgarskiej, ale z Wartą w roli gospodarza. Oba kluby umówiły się, że ze względu na duże zainteresowanie meczem zagrają w Poznaniu, a nie w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie na co dzień rywali podejmuje Warta.
- Nie czułem się jak gość na naszym stadionie. Jedyną różnicą było to, że musieliśmy usiąść ze sztabem na innej ławce - opowiadał trener Lecha John van den Brom. - Przyznam, że dla mnie były to pierwsze takie derby prowadzone w atmosferze wzajemnego szacunku.
Lech awansował na siódme miejsce, a po przerwie na mecze reprezentacji w Lidze Narodów zmierzy się z Legią, która po wygranej 3:2 z Miedzią objęła prowadzenie w tabeli. Ligowy klasyk wypada więc w bardzo dobrym momencie.
Legia z pozycji lidera zrzuciła Wisłę, dla której porażka w Lubinie była już czwartym meczem z rzędu bez zwycięstwa. W tym czasie zespół z Płocka zdołał wywalczyć tylko punkt. Wisła prowadziła w tabeli od początku sezonu, a teraz w ciągu jednego weekendu spadła poza podium. Przerwa od ligowych obowiązków na pewno się jej przyda.