Była 72. minuta spotkania przy Łazienkowskiej. Boruc złapał piłkę i chciał szybko wznowić grę, na drodze stanął mu Dawid Szymonowicz. Kapitan Legii chwycił rywala za twarz i go odepchnął, a sędzia po obejrzeniu powtórek ukarał Boruca czerwoną kartką i podyktował rzut karny. Do bramki wszedł Cezary Miszta, ale nie musiał interweniować, bo Adam Zrelak spudłował.
Legia miała jeszcze kilkanaście minut na wyrównanie, ale wynik się już nie zmienił. Po golu Szymonowicza w pierwszej połowie doznała 14. porażki. Tak złego sezonu jeszcze nie miała, z Wartą przegrała poprzednio przed drugą wojną światową. Zamiast wydostać się ze strefy spadkowej, osunęła się na przedostatnie miejsce w tabeli. Niżej jest tylko Bruk-Bet Termalica, z którą mistrz Polski zmierzy się w sobotę w Niecieczy.
W weekend padły dwie twierdze. Raków wygrał wyjazdowy mecz z Radomiakiem (1:0), a Piast - z Wisłą Płock (2:0). Radom i Płock to miejsca, które dotąd źle kojarzyły się rywalom. Wcześniej kompletu punktów nie zdobył tam żaden zespół.
Raków strzelił gola już kilkanaście sekund po rozpoczęciu meczu. Jedną z najszybszych bramek w lidze zdobył Grek Giannis Papanikolaou.
Dla Piasta pierwszy raz po powrocie do Polski trafił Kamil Wilczek. Były król strzelców Ekstraklasy ostatnie siedem lat spędził zagranicą, głównie w Danii. Niedawno rozwiązał kontrakt z FC Kopenhaga i po raz trzeci podpisał umowę z klubem z Gliwic. Przez chwilę Raków był wiceliderem, ale po zwycięstwie 2:1 nad Zagłębiem na drugie miejsce awansowała ponownie Pogoń. Na czele wciąż znajduje się Lech, który rozbił 5:0 zamykającą stawkę Bruk-Bet Termalikę.