– Przed meczem poprosiłem piłkarzy o dobry występ z okazji mojego święta. Nie spodziewałem się takiego efektu – opowiadał szczęśliwy Carlo Ancelotti. Bayern w sobotnie popołudnie pokonał Hamburger SV aż 8:0. Było to 591. zwycięstwo Włocha w roli trenera.
Do serca słowa Ancelottiego wziął sobie zwłaszcza Robert Lewandowski. Trzy bramki polskiego napastnika (w tym jedna z rzutu karnego) pozwoliły mu wreszcie dogonić w klasyfikacji strzelców Pierre'a-Emericka Aubameyanga. Napastnik Borussii Dortmund w rozgrywanym w tym samym czasie spotkaniu z Freiburgiem (3:0) zdobył dwa gole i do spółki z Polakiem prowadzi z 19 trafieniami.
Rosnąca forma Lewandowskiego cieszy w kontekście zbliżającego się meczu reprezentacji z Czarnogórą (26 marca w Podgoricy). Cieszy też niezmiennie, że równie dobrze w ataku jak w defensywie czuje się Kamil Glik. Niejeden obrońca mógłby pozazdrościć mu snajperskiego instynktu. W sobotę Polak strzelił piątą (a licząc wszystkie rozgrywki siódmą) bramkę dla Monaco, wychodząc do dośrodkowania z rzutu wolnego jak rasowy napastnik.
Drużyna z księstwa pokonała 2:1 Guingamp i pozostaje liderem Ligue 1. W środę zmierzy się z Marsylią o ćwierćfinał Pucharu Francji.
Przyzwyczailiśmy się w tym sezonie do pozytywnych informacji z Włoch. Ale to nie był weekend, który zapadnie polskim kibicom w pamięć. Napoli przegrało 0:2 na własnym boisku z Atalantą (cały mecz Piotra Zielińskiego, pół godziny Arkadiusza Milika). Bartosz Bereszyński (Sampdoria) sprokurował rzut karny w spotkaniu z Palermo (1:1), a Łukasz Skorupski po pechowej interwencji wbił piłkę do własnej bramki, przyczyniając się do porażki Empoli z Juventusem (0:2 w Turynie).