Ekstraklasa: Szybki Ruch w dół

Na szczycie tabeli bez zmian – prowadzi Jagiellonia z Lechem, a nad Chorzowem coraz czarniejsze chmury po klęsce ze Śląskiem 0:6.

Aktualizacja: 14.05.2017 20:13 Publikacja: 14.05.2017 20:07

Libor Hrdlicka (Ruch) wpuszcza do bramki kolejną piłkę. Tym razem po strzale Kamila Bilińskiego (Ślą

Libor Hrdlicka (Ruch) wpuszcza do bramki kolejną piłkę. Tym razem po strzale Kamila Bilińskiego (Śląsk).

Foto: PAP, Maciej Kulczyński

Krzysztof Warzycha wejścia do ekstraklasy w roli trenera Ruchu nie miał wyjątkowo spektakularnego, ale w dwóch meczach prowadzony przez niego zespół przynajmniej nie przegrywał. Remisy 1:1 z Wisłą Płock i Zagłębiem Lubin mogły nawet nastrajać optymistycznie. Wszak obaj rywale do ostatniej kolejki sezonu zasadniczego walczyli o awans do grupy mistrzowskiej i w teorii są to dwie najmocniejsze drużyny grupy spadkowej.

Dopiero w trzecim meczu Warzychy nastąpiła katastrofa. Ruch przegrał ze Śląskiem we Wrocławiu aż 0:6. Dzień wcześniej obradowała komisja, która przyznała wszystkim klubom licencję na grę w ekstraklasie w przyszłym sezonie, ale z orzeczeniem w sprawie Ruchu i Górnika Łęczna wstrzymano się do poniedziałku. Komisja postanowiła, że potrzebuje jeszcze kilku dni, by przyjrzeć się wszystkim dokumentom złożonym przed urzędnikami PZPN.

Czarne chmury, które zebrały się nad Chorzowem, zwiastują więc prawdziwą burzę. I coraz trudniej uwierzyć, że przejdzie ona bokiem. Szczególnie że nad Chorzowem chmurzy się od dawna.

Ruch w grudniu został ukarany odjęciem czterech punktów za nieprawidłowości finansowe. Piłkarze mieli podwójne umowy – przy czym te formalnie podpisane z fundacją prowadzoną przez klub były poza kontrolą PZPN. A w Polsce obowiązuje prawo mówiące, że związek musi kontrolować, czy kluby wywiązują się z zobowiązań. Dwa miesiące spóźnienia wypłat mogą skutkować rozwiązaniem przez piłkarzy umowy z klubem.

Gdyby Ruch miał cztery punkty więcej, dziś wciąż nie byłby pewny utrzymania, ale zajmowałby miejsce 11., a nie ostatnie. I miałby trzy punkty przewagi nad strefą spadkową, a nie cztery straty do pierwszego bezpiecznego miejsca.

Odjęcie punktów było pierwszym sygnałem ostrzegawczym, później pismo o rozwiązanie umowy z klubem z powodu zaległości finansowych złożył najlepszy zawodnik Niebieskich – Patryk Lipski. Mówi się, że jest on już dogadany z Lechią Gdańsk (co z kolei miałoby skutkować powrotem Rafała Wolskiego do Legii). Po tym jak kontrakt postanowił rozwiązać Lipski, z klubu odszedł też człowiek, który dawał choć promyk nadziei, że liga zostanie dla Ruchu uratowana – Waldemar Fornalik. W jego miejsce zatrudniono Warzychę, który doświadczenia trenerskiego nie ma, ale wciąż ma wielkie w Chorzowie nazwisko.

Ruch rozegra jeszcze cztery mecze – do zdobycia jest więc 12 punktów – z Piastem Gliwice u siebie (14. miejsce w tabeli – dwa punkty przewagi), na wyjeździe z Cracovią (11. miejsce – cztery punkty), z Arką w Gdyni (13. miejsce – trzy punkty przewagi) i w ostatniej kolejce podejmie u siebie Górnika Łęczna, który jest obecnie drugim zespołem w strefie spadkowej z zaledwie punktem przewagi nad 14-krotnym mistrzem Polski. Teoretycznie więc wszystko jest jeszcze możliwe, bo tabela jest wyjątkowo spłaszczona.

Pytanie jednak, czy po takim laniu jak we Wrocławiu, i po kolejnych niezbyt optymistycznie nastrajających decyzjach organów nadzorujących, w Chorzowie już psychicznie nie pogodzili się ze spadkiem?

Katem Ruchu okazał się Kamil Biliński – zdobył trzy bramki dla Śląska. 29-letni napastnik, który kilka lat temu uchodził za wielki talent, zdobył swojego pierwszego hat tricka w ekstraklasie. Przed meczem z Ruchem strzelił w naszej lidze 11 goli – tym jednym meczem poprawił więc swój dorobek o 27 procent.

Biliński nie przebił się kiedyś w Śląsku, według kolejnych szkoleniowców nie miał odpowiedniego podejścia do pracy. Później został gwiazdą ligi litewskiej, gdy z Żargilisem Wilno prowadzonym przez trenera Marka Zuba zdobywał dublet i zostawał królem strzelców. Jak daleko jednak Litwie do europejskiego poziomu, pokazały kolejne sezony – Biliński nie zrobił furory w rumuńskim Dinamie Bukareszt, a po powrocie do Polski trudno go nazwać gwiazdą ekstraklasy.

Na szczycie tabeli bez zmian. Jagiellonia po kolejnej bramce Cilliana Sheridana pokonała Wisłę Kraków, a Lech okazał się lepszy od Pogoni i oba zespoły wciąż otwierają stawkę.

Krzysztof Warzycha wejścia do ekstraklasy w roli trenera Ruchu nie miał wyjątkowo spektakularnego, ale w dwóch meczach prowadzony przez niego zespół przynajmniej nie przegrywał. Remisy 1:1 z Wisłą Płock i Zagłębiem Lubin mogły nawet nastrajać optymistycznie. Wszak obaj rywale do ostatniej kolejki sezonu zasadniczego walczyli o awans do grupy mistrzowskiej i w teorii są to dwie najmocniejsze drużyny grupy spadkowej.

Dopiero w trzecim meczu Warzychy nastąpiła katastrofa. Ruch przegrał ze Śląskiem we Wrocławiu aż 0:6. Dzień wcześniej obradowała komisja, która przyznała wszystkim klubom licencję na grę w ekstraklasie w przyszłym sezonie, ale z orzeczeniem w sprawie Ruchu i Górnika Łęczna wstrzymano się do poniedziałku. Komisja postanowiła, że potrzebuje jeszcze kilku dni, by przyjrzeć się wszystkim dokumentom złożonym przed urzędnikami PZPN.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Górnik Zabrze na ścieżce do sukcesu. Na taki sezon czekał 30 lat
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Wisła zdobyła Puchar Polski. Za takie mecze kochamy piłkę
Piłka nożna
Hiszpanie zapewnili Wiśle Kraków Puchar Polski. Dogrywka i wielkie emocje na Narodowym
Piłka nożna
Kolejny kandydat na trenera odmówił Bayernowi
Piłka nożna
Ostatnia szansa, by kupić bilety na Euro 2024. Kto pierwszy, ten lepszy
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił