Oba zespoły do sobotniego meczu przystąpiły w zgoła odmiennych nastrojach. Jagiellonia w czterech ostatnich spotkaniach PKO Ekstraklasy nie zdołała wywalczyć kompletu punktów i zapisała na swoim koncie zaledwie trzy punkty. Podopieczni Ireneusza Mamrota tym samym na dobre ugrzęźli w środku tabeli i chcieli za wszelką cenę wrócić na zwycięską ścieżkę. Jagiellonia musiała sobie w starciu z Białą Gwiazdą radzić bez Jesusa Imaza, który w minionym tygodniu w trakcie treningu zerwał więzadła krzyżowe i czeka go dłuższy rozbrat z boiskiem.
Wisła Kraków po dotkliwych porażkach ze Śląskiem Wrocław i Wisłą Płock w ostatniej kolejce przed reprezentacyjną przerwą przełamała się wygrywając w prestiżowych derbach Krakowa z Cracovią 1:0. Zespół Adriana Guli liczył na to, że w stolicy Podlasia zdoła pójść za ciosem i będzie piął się w górę tabeli PKO Ekstraklasy.
Spotkanie w Białymstoku dla Białej Gwiazdy rozpoczęło się jednak koszmarnie. Już w 9. minucie katastrofalny błąd popełnił Maciej Sadlok, po którego zagraniu futbolówkę przejął Bartosz Bida. Zawodnika Jagi bezpardonowo zatrzymał Michal Frydrych i arbiter Szymon Marciniak bez wahania pokazał czeskiemu obrońcy czerwoną kartkę. Strata środkowego obrońcy sprawiła, ze roszady kadrowe musiał poczynić Adrian Gula. Słowacki szkoleniowiec zdecydował się zdjąć z boiska Yawa Yeboaha, który w ostatnim czasie był wyróżniającą się postacią w zespole spod Wawelu. Gospodarze siłą rzeczy doszli do głosu i szybko chcieli udokumentować liczebną przewagę zdobytą bramką.
Czytaj więcej
Pretendentów do miana najstarszego polskiego klubu piłkarskiego w miarę upływu lat przybywa. I nie chodzi tu tylko o kluby nieistniejące, jak lwowskie Lechia czy Czarni, ale przede wszystkim o te, które funkcjonują do dziś, a chciałyby swoją historię pokryć dodatkową warstwą patyny starości.
Białostoczanie nie potrafili jednak stworzyć poważnego zagrożenia pod bramką Mikołaja Biegańskiego, a Wisła nie ograniczyła się tylko tylko do rozbijania ataków gospodarzy i mogła skarcić miejscowych. W 31. minucie nieporozumienie w obronie Jagiellonii mógł wykorzystać Jan Kliment, który doszedł do uderzenia, ale Pavels Steinbors był na posterunku - relacjonuje Onet.