Polska spotykała się z Albanią 11 razy, przegrała tylko raz: 68 lat temu. Zdarzało się jednak, że na zwycięstwa musieliśmy ciężko zapracować. Nawet w „Piłkarskim pokerze" znalazł się fragment transmisji meczu rozegranego w roku 1984 w Mielcu.
Polacy prowadzili do przerwy po strzale Włodzimierza Smolarka, ale w drugiej połowie Albańczycy strzelili dwa gole. W nerwowej atmosferze, dziesięć minut przed końcem wyrównał Andrzej Pałasz. Było ciężko, choć grali Zbigniew Boniek i Dariusz Dziekanowski, a trenerem był Antoni Piechniczek. Dwa ostatnie mecze, w latach 2005 i 2008, zakończyły się takim samym wynikiem 1:0. W obydwu przypadkach bramki strzelał Maciej Żurawski – w pierwszej i trzeciej minucie.
Włoska szkoła
W czwartek zaskoczyć Albańczyków chyba będzie trudniej. W grupie I eliminacji do mistrzostw świata spisują się na razie dobrze, ale wynika to głównie z faktu, że na początek mierzyli się z najłatwiejszymi przeciwnikami. Pokonali na wyjeździe Andorę 1:0 i San Marino 2:0, przegrali natomiast w Tiranie z Anglią 0:2.
– To jest dobrze zorganizowana drużyna. Traci mało bramek i dobrze gra z kontry – uważa Robert Lewandowski, który we wtorek spotkał się z dziennikarzami w stałym miejscu zgrupowań kadry, hotelu Double Tree by Hilton w Miedzeszynie. – Widać w ich poczynaniach włoską szkołę, opartą na solidnej grze obronnej. To dotyczy nie tylko samych obrońców, ale także umiejętnego przesuwania się formacji i zawodników na boisku, w zależności od sytuacji. Trzeba będzie bardzo dużo cierpliwości, bo to nie przypadek, że tracą mało bramek.
Włoska szkoła to efekt m.in. pracy selekcjonera 75-letniego Edoardo Rei, w przeszłości pomocnika SPAL Ferrara, US Palermo i Alessandrii. Prowadzi Albańczyków od roku 2019. Zajął miejsce swojego rodaka Christiana Panucciego, a ten z kolei przyszedł po Giannim De Biasio. Reprezentacja Albanii ma więc włoskich trenerów od roku 2012. W 2016 odniosła swój największy sukces: De Biasi doprowadził ją do finałów mistrzostw Europy we Francji.