Zamieszanie trwa od kilku dni. Najciekawiej było we wtorek, kiedy piłkarz w towarzystwie menedżera Jarosława Kołakowskiego spotkał się z szefami Polonii. Sytuacja była nietypowa, bo to nie piłkarz namawiał wszystkich na zgodę na transfer, ale wszyscy namawiali Wszołka, by zgodził się odejść, co pozwoliłoby klubowi wyjść z finansowych tarapatów.
– Nikt nie liczył się z moim zdaniem, musiałem bardzo szybko podjąć decyzję, która może wpłynąć na całą moją karierę. Chcę zostać w Polonii, bo mamy dobry skład i wiosną możemy dużo osiągnąć w ekstraklasie – mówił „Rz" Wszołek.
Piłkarz odmówił przejścia do Hannoveru, stwierdził, że latem będzie miał lepsze możliwości – nie tylko ciekawszą ofertę, ale też bezpieczniejszą, bo dostanie więcej czasu na adaptację w nowym zespole. Kołakowski próbował ponoć wpłynąć na zmianę decyzji jeszcze przed budynkiem klubowym, Marcin Baszyński nazwał tę sytuację „szopką".
Niemcy nie zrezygnowali z transferu. Dyrektor sportowy klubu Joerg Schmadtke opuścił zgrupowanie zespołu w Hiszpanii i w sobotę przyleciał do Warszawy, by osobiście spotkać się z piłkarzem. Stwierdził, że Wszołek widocznie przestraszył się trochę transferu, bo naciski jego menedżera były zbyt duże. 20-letni skrzydłowy zgodził się na spotkanie, ale był pewny swego, zapowiadał, że nie zmieni zdania.
Zmienił. Schmadtke uzgodnił warunki kontraktu z piłkarzem i zaprosił go na środę do Hannoveru. Jeśli Wszołek przejdzie badania lekarskie, podpisze umowę obowiązującą do 2016 roku. Klub poinformował o tym na swojej stronie internetowej. Nieoficjalnie wiadomo, że Niemcy przeleją na konto Polonii trochę więcej niż półtora miliona euro.