Kibice białostockiej Jagiellonii wracali specjalnym pociągiem w nocy z piątku na sobotę po meczu z Legią. Koło północy, gdy w Zielonce białostocczanie zobaczyli idących poboczem torów kibiców Legii, zatrzymali pociąg wyrywając hamulec bezpieczeństwa. Nie udało im się przedostać do legionistów, więc zaatakowali kamieniami policjantów, którzy pilotowali przejazd ich pociągu.
Funkcjonariusze wezwali posiłki, a sami sięgnęli po pałki i gaz łzawiący. Napastnicy „zbombardowali” sześć radiowozów i powybijali okna w pociągu. Podczas bójki jeden z mundurowych oddał dwa strzały ostrzegawcze w powietrze, trzeci pocisk trafił 16-letniego chłopaka w udo. Policja wyjaśnia, że strzał padł w momencie, gdy funkcjonariusz dostał kamieniem w głowę i tracił przytomność. Policjant i chłopak trafili do szpitala.
Pseudokibiców Jagiellonii 100 policjantów idąc tyralierą zmusiło w końcu do powrotu do wagonów. Po sześciu godzinach postoju w polu pociąg w obstawie policjantów odjechał do Białegostoku. Ostatecznie zatrzymano pięciu uczestników bójki, w tym białostockiego radnego. Policja na podstawie zeznań kolejarza zarzuca mu, że zdemolował drzwi do przedziału. Radny nie przyznaje się do winy. Po przesłuchaniu opuścił areszt.
Czterej napastnicy usłyszeli od prokuratury zarzuty czynnej napaści na funkcjonariuszy i zniszczenia mienia. Grozi im do pięciu lat więzienia. PKP wyceniły straty na ok. 7 tys zł. Władze spółki Jagiellonia Białystok potępiły skandaliczny wybryk nielicznej grupy kibiców (pociągiem jechało 1,2 tys. osób), ale zaprotestowały przeciwko użyciu broni przez policję.