- Fajnie, że jesteście, ale ja źle się czuję w takiej sytuacji – tak Stefan Szczepłek przywitał zebranych. Nie zabrakło też dziennikarzy, i to nie tylko ze świata sportu. Pojawili się także miłośnicy piłki nożnej i pióra Szczepłka, jak choćby Grzegorz Miecugow i Tomasz Sianecki.
- Ta książka, to wewnętrzna potrzeba zapisania czegoś, co się jeszcze pamięta, a co chce się przekazać innym – opowiadał Szczepłek. Autor mówił, że dobrych książek o futbolu po prostu nie ma, a "Moja historia futbolu" w dwóch częściach to "najładniejsze książki piłkarskie jakie się ukazały". - Ta książka jest o życiu, bo właśnie na boisku jest prawdziwe życie - mówił. Udało mu się też przekonać gości, że zapach w szatni i śmierdzące buty to coś, dla czego warto żyć.
Pomysł na książki zrodził się w dziale marketingu. - To oni odpowiadają za to, że ta książka w ogóle się ukazała, i za to, że tak dobrze wygląda – mówił Szczepłek. Podziękowania usłyszeli zastępca dyrektora działu marketingu Andrzej Ryk i graficy Bogdan Kuc i Adam Karwowski.
Uznanie należało się także szefowi działu sportowego „Rz” Mirosławowi Żukowskiemu. – Mirek przeczytał wszystko to co ja napisałem i napisał po swojemu – żartował Szczepłek.
- Starałem się, żeby w tej książce było po równo futbolu i Szczepłka – odparł Żukowski. – Zmusiłem go, żeby napisał o Falenicy, bo on ze swoją wrodzoną skromnością nie chciał tego zrobić – dodał szef Stefana Szczepłka. Falenica to ostatni rozdział książki, który opowiada bardzo osobistą historię autora, o początkach jego wielkiej przyjaźni z piłką nożną.