Na moich treningach jest taki rygor, że mecze przy nich to pestka

Trener reprezentacji Chorwacji Slaven Bilić specjalnie dla „Rzeczpospolitej” o szansach w mistrzostwach Europy, radzeniu sobie z gwiazdami i wielkim szacunku dla Polaków

Aktualizacja: 08.12.2007 12:29 Publikacja: 08.12.2007 03:47

Na moich treningach jest taki rygor, że mecze przy nich to pestka

Foto: AP

RZ: Dziennik „Bild” napisał, że reprezentacja Niemiec trafiła do bardzo łatwej grupy i nie musi się niczym przejmować aż do finału. Denerwują pana takie stwierdzenia?

Slaven Bilić:

Bardzo lubię takie hasła. Do turnieju zostało sześć miesięcy i to jest właśnie najlepszy czas, żeby wypisywać bzdury. Niemcy mogą budować presję, Michael Owen może mówić, że żaden Chorwat nie zagrałby w reprezentacji Anglii, a ja się świetnie bawię. Losowanie w Lucernie traktowałem jako formalność. 14 drużyn przeszło przez bardzo ciężkie kwalifikacje, dwie grają u siebie, więc zrobią wszystko, żeby nie zawieść kibiców, i dlatego mam szacunek dla każdego rywala. A jeśli Niemcy są już w finale, to gratuluję. Trzy lata temu Grecja miała nie wyjść z grupy. Im mniej się o nas mówi, tym lepiej.

Jest pan młodszy od Leo Beenhakkera o 26 lat. Pana wiek to wada czy zaleta przy pracy z reprezentacją?

Gdybyśmy z Beenhakkerem stanęli naprzeciwko siebie na boisku, to pewnie byłbym faworytem, ale w pracy trenerskiej bardzo ważne jest doświadczenie. A to oczywiste, że trener Polaków ma go więcej. Tyle że ja i moi współpracownicy też mamy się już czym pochwalić. Awansowaliśmy na mistrzostwa Europy w wielkim stylu i teraz bierzemy pełną odpowiedzialność za wyniki, jakie osiągniemy na turnieju. Prasa na całym świecie po naszym zwycięstwie nad Anglią na Wembley pisała, że to był cud. A ja myślę, że takie tytuły to bzdura. My po prostu mamy świetną drużynę.

Jak pan dokonał tego, że chorwackie gwiazdy zrozumiały, iż dużo więcej mogą osiągnąć, grając dla zespołu, a nie dla siebie?

Nie wiem, skąd wzięło się przekonanie, że mentalność jest naszym problemem. Mamy wszystko poukładane w głowach, świetnie radzimy sobie z presją, a jeśli tylko widzę, że ktoś nie przykłada się do treningów albo przesadza z bawieniem się w dyskotekach, to po prostu nie dostaje więcej powołań. Ustaliłem jasne zasady w kadrze, na każdym treningu jest taki rygor, że presja meczu to przy tym pestka.

Dlaczego na mundialu w Niemczech Chorwaci nie wyszli nawet z grupy?

Bo uwierzyli prasie, że trafili do łatwej grupy. A ja ostrzegałem, że nie możemy lekceważyć Japonii ani tym bardziej Australii. Na mistrzostwach przegraliśmy tylko z Brazylią i po trzech meczach piłkarze wrócili do kraju, gdzie ich występ nazwano katastrofą. Według mnie nie było jednak tak źle. Przed Euro wystarczy, by zawodnicy uwierzyli mi, że na imprezie tej rangi nie ma już łatwej grupy ani łatwych rywali.

A nie przesadza pan z rozbudzaniem apetytów? W Lucernie o swojej drużynie mówił pan ciągle, że jest świetna.

Bo jest. Rosnącej presji ani nie zatrzymasz, ani jej nie zaradzisz, lepiej więc przyzwyczaić się do niej od początku. Nie jestem zarozumiały i wcale nie mówię, że jesteśmy najlepsi. Uważam tylko, że inni nie są lepsi od nas. Mam do moich zawodników dużo zaufania, wiem, że są doskonałymi piłkarzami, więc co miałem powiedzieć po wylosowaniu Niemców i Polaków? Że tak się boimy, że w ogóle nie przyjeżdżamy na turniej?

Stać was na powtórzenie sukcesu drużyny, w której pan grał w 1998 roku, kiedy zajęliście trzecie miejsce na świecie?

To zły sposób myślenia. Stać nas, żeby wygrać z Austrią, Niemcami i Polską. A potem zobaczymy co dalej. Nie jestem człowiekiem, który rano, wychodząc do pracy, mówi sobie: Idź tworzyć historię.

W Polsce kibice oceniają reprezentację Chorwacji przez pryzmat Serbów, z którymi dwukrotnie zremisowaliśmy w kwalifikacjach. To błąd?

To inne drużyny, ale mają wiele cech wspólnych. Opieramy grę na wyszkoleniu technicznym, gramy szybko, ofensywnie. Wasze wyniki w eliminacjach zrobiły na nas duże wrażenie. Również to, że nie przegraliście w Belgradzie, chociaż awans mieliście zapewniony wcześniej.

To prawda, że darzy pan Polaków wyjątkowym szacunkiem?

Uważam was za wielki naród. Kiedy byłem dzieckiem, interesowali mnie Deyna, Tomaszewski czy Lato, ale mój tata powtarzał, że Polacy mają dużo większy wkład w historię świata. Papież Wojtyła to dla mnie największa postać XX wieku. Lech Wałęsa dokonał w Polsce rzeczy, o których w innych komunistycznych krajach tylko marzono. To wszystko zrobiło wrażenie na większości Chorwatów. Można powiedzieć, że za wiele rzeczy was podziwiamy.

Mecz Chorwacji z Polską odbędzie się w Klagenfurcie. To bliżej Chorwacji...

Ale i tak jestem przekonany, że będzie was tam równie wielu jak nas. Na mundialu w 2006 roku byłem na meczu Polski z Niemcami. Nie było już biletów na neutralne sektory, więc zabrałem mojego syna, który nazywa się tak jak wasz selekcjoner Leo, na miejsca przy trybunie zajmowanej przez Polaków. I wie pan co? Czegoś takiego nie przeżyłem nigdy wcześniej. Wasi fani z całego serca i do samego końca dopingowali fatalnie grającą drużynę. Byłem pod wielkim wrażeniem. W Klagenfurcie spotkają się dwa słowiańskie zespoły i chociaż nie będzie to mecz towarzyski, myślę, że nasi kibice świetnie się dogadają.

Pan ma drużynę gwiazd. Beenhakker – rezerwowych.

Drużynę gwiazd to rok temu miała Brazylia i nie zdobyła medalu. Naszą największą gwiazdą jest zespół. Tak samo jak u Beenhakkera. Ale Smolarka, Krzynówka, Żurawskiego czy Boruca chciałoby mieć u siebie wiele reprezentacji.

Piłka nożna
Liga Konferencji. Jagiellonia Białystok gra nie tylko dla siebie
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Kupmy sobie klub. Gwiazdy futbolu inwestują
Piłka nożna
Marcin Robak wznawia karierę. Teraz będzie grał w futsal
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Zlatan Ibrahimović krytykuje Szymona Marciniaka
Materiał Promocyjny
Raportowanie zrównoważonego rozwoju - CSRD/ESRS w praktyce