Zacznijmy od końca. Wieczorne oświadczenie rzecznika reprezentacji Marty Alf jest lakoniczne. "Leo Beenhakker w konsekwencji niedopuszczalnego i nieodpowiedzialnego zachowania Boruca, Dudki i Majewskiego po meczu towarzyskim z Ukrainą podjął decyzję o zawieszeniu ich na czas nieokreślony" – czytamy.
Dwie godziny wcześniej Polacy lądują na lotnisku Okęcie. Beenhakker wychodzi tylnymi drzwiami, piłkarze w świetnych humorach – od frontu. Zapytany o zawieszenie Boruc twierdzi, że widocznie ktoś chce zepsuć atmosferę w kadrze. Dudka – że o wszystkim dowiedział się od kolegów z młodzieżówki, którzy, zanim wsiedli do samolotu, przeczytali najnowsze informacje w Internecie. Według niego po meczu wszyscy poszli grzeczne spać.
Zanim reprezentacja Polski wsiadła do samolotu we Lwowie, Marta Alf odebrała kilkanaście telefonów, ale odmawiała komentarza. Telefony dotyczyły tego, o czym głośno w całej Polsce. Portal "Futbol.pl" podał informację, że trzech piłkarzy zostało zawieszonych za udział w libacji alkoholowej po przegranym meczu z Ukrainą. Wersję tę potwierdził rzecznik PZPN Zbigniew Koźmiński. Piłkarze mieli pić z dziennikarzami, nie wiadomo, czy w hotelu Opera, czy na mieście. Wiadomo, że do rana.
Koźmiński wie to od Listkiewicza, którego o problemach z zawodnikami miał powiadomić Beenhakker. Koźmiński mówił też o tym, że zawodnicy na pewno nie zagrają w dwóch pierwszych meczach eliminacji mistrzostw świata – ze Słowenią (6 września) i San Marino (10 września).
Boruc był najlepszym polskim piłkarzem na mistrzostwach Europy, Dudka jako jedyny przeszedł do lepszego klubu – francuskiego AJ Auxerre. Majewski na mistrzostwa nie pojechał, ale miał być nową twarzą w kadrze.