Gdy okazało się, że mistrzowie Polski nie tylko o Ligę Mistrzów muszą walczyć z klubem z innej galaktyki, ale nawet o fazę grupową Pucharu UEFA powalczą z drużyną, która na transfery wydała tyle, za ile Wisła mogłaby żyć przez dziesięć lat, w Krakowie spuszczono głowy. Piłkarze żartowali nawet, że jedynym sposobem na lepsze występy jest wysyłanie kogoś innego na losowania.
Do Londynu, ale już podglądać przeciwnika, poleciał najpierw Rafał Janas, asystent Macieja Skorży, i przywiózł notatki nie o drużynie, ale o zawodnikach, którzy za bardzo nie wiedzą, jak poruszać się po boisku. Skorża może nie uwierzył, ale poleciał na kolejny mecz Tottenhamu i wnioski miał takie same. Wisła rzeczywiście trafiła źle, bo na rywala bogatego w pieniądze i ambicje, ale też dopiero szukającego swojego miejsca wśród tych, którzy w każdym meczu mają uchodzić za faworytów. Szukającego i co ważne – na razie błądzącego.
Źle działo się już w zeszłym sezonie, dlatego z White Hart Lane zwolniono Martina Jola, a sprowadzono Juande Ramosa, który miał zagwarantować sukcesy, bo przecież jego Sevillę w pewnym momencie ochrzczono nawet najlepszą drużyną świata. Ramos sezon ukończył bez fajerwerków, a na nowych piłkarzy wydał 85 milionów euro. Taka kwota straszy i rzuca na kolana, jednak mało kto dostrzegał, że Tottenham jednocześnie pozbył się tylu piłkarzy, że w kasie różnica pomiędzy wydatkami a dochodami wynosiła zaledwie 10 milionów.
Na starcie Premiership piłkarze Ramosa zostali w blokach. Po czterech kolejkach zajmują ostatnie miejsce, wywalczyli tylko jeden punkt. Klub nie miał gorszego początku sezonu od 1974 roku. Drużynie wyrwano jednak dwa trzonowe zęby i spodziewano się, że mimo to będzie kąsać rywali. Robbie Keane za 25 milionów euro przeszedł do Liverpoolu, a o Dymitara Berbatowa do ostatniej minuty okienka transferowego Manchester United walczył z sąsiadami z City. Alex Ferguson zdecydował się zapłacić blisko 40 milionów.
Wzmocnienia rzeczywiście także były, tyle że na mecz z Wisłą w większości miały okazać się nieprzydatne. Roman Pawliuczenko zagrał w eliminacjach Ligi Mistrzów jako piłkarz Spartaka Moskwa, więc nie dla niego europejskie puchary w Londynie, a Luka Modrić po ostatnim meczu ligowym leczy kontuzję. A jakby ktoś nie wiedział, dlaczego uznawany za wielki talent Giovani Dos Santos z Barcelony został puszczony lekką ręką, mógł się przekonać, oglądając mecz z Wisłą.